[48+1].Tako rzecze: czy Wokulski i Rzecki, a (może i) Głowacki i Prus nawet, byliby dobrymi trenerami rozwoju osobistego? (I znów o czytaniu).

Pluń na wszystko, co minęło: na własną boleść i na cudzą nikczemność… Wybierz sobie jakiś cel, jakikolwiek i zacznij nowe życie.

Głupstwo, wszystko głupstwo!…(…) głupstwo całe życie, którego początku nie pamiętamy, a końca nie znamy.

Świat należy do tych, którzy go biorą.

Jakież to pospolite sprężyny wywołują ruch w świecie: trochę węgla ożywia okręt, trochę serca – człowieka.

[Lalka, Bolesław Prus].

 

 

 

Czyż Bolesław, albo Aleksander autor Lalki, nie sprawdziłby się jako trener rozwoju osobistego? Ach, tak wrócić do czytania Lalki, bo lektura fascynująca, choć nie od dziś wiadomo, że z panem Prusem, (bardziej niż z Głowackim) nie zgadzam się w kwestiach paru. Istotnych. Tych i tamtych też. Zwłaszcza tamtych.

Wrócić do czytania treści (nie chodzi o badanie, czy diagnozę) -a nie tekstów, choć wolę pre-pra-teksty, czyli takich, które pozwalają na stworzenie przestrzeni, a nie tylko rezonują, to mało i miałko zbyt, zbytek (nie) łaski. Chociaż w świecie tyleż rezonansu, (lansu/balansu*—-*niepotrzebne [s]kreślić) że może pora udać się (w) robienie samotności?

Co jakiś czas niegramatyczny niepatetyczny, ale istniejący najwyraźniej, zadaję  pytanie: Po co czytam książki? I wcale nie dlatego, żeby drążyć w użyteczności. Chociaż jeśli już przy tym jesteśmy…  Człowieku! Jakaż Twoja władza! Chciało by się zakrzyknąć za klasykiem, zaklaskać obiema rękoma, póki się jeszcze witki ma.  I wie jak uderzać jedną o drugą, koordynacja w standardzie. Władza w rękach i nogach, i w zwojach i roz-wojach…

Ileż jej tutaj teraz, zaraz po i między i pomiędzy, teraz- zaraz i zaraz-potem. Jakżeż ludzie uwielbiają być zajęci i zapracowani, nie mający czasu na nic, to ma być glejt, synonim bycia ważnym, nie, nie użytecznym.

Raz ktoś powiedział do mnie: jeśli ktoś mi opisze zaraz na maila, to sądzę, że ten człowiek jest nieudacznikiem, że nie ma zbyt wielu zajęć w życiu. Śmiertelnie poważnie rzekłszy, tonem takim co zdradza się sekrety mające świadczyć o mądrości i powodzeniu. Prowadzeniu życia z pasją. Owy przykład. Jednostkowy, otoczony rzeczownikami wielkimi jak: sukces.

Zapamiętałam, ale zdecydowałam się nie zastosować. Zaparkuję dygresję. Zamykam. I ruszam dalej w objazdy. Takich przekładów przykłady mnożyć można. Nie szukając ich po kieszeniach, mankietach i etykietach specjalnie. I w diecie pudełkowej. I… Gdzie_bądź.

(…)

Co i rusz słyszę natłok wypluwanych słów oślinionych nie tyle zmęczeniem co zmąceniem, i nie jest to usprawiedliwienie,ale zawoalowana, świeża, pycha- jestem tak zapracowan_y/a, że_______ nie mam gdzie ręki nogi, mózg na ściance.  Świat rzeczy oczywistość  i rzeczywistość odwrócił nie tylko niezorganizowanie i marazm, jak również niedotrzymywanie słowa przybierają stroje zapracowania,och jakież to modne, spóźniać się, nie oddzwaniać, nie dotrzymywać słowa. I zadyszką wypluwać jestem zapracowan_y/a. Wszystko można podciągnąć. Tylko niemodna kindersztuba się nie mieści.Ach wyszła za mąż za niemodnego już gentlemana zwanego…. No właśnie, uleciało z pamięci? Przypomina sobie ktoś/ia? Poważnie pytam.

Ależ jednocześnie, występuje wieeelki problem z tą no wiesz, co zawsze jej nie ma gdy jest potrzebna, i nie chodzi o wypłatę. Och, jak ciężko, uff jak gorąco. Jak ciasno, jak jasno.

Powiem dziś, teraz, nie zaraz, natych(_)miast niezależnie od geografii miast i myśli:  motywacja to ściema. Ściemy takie można wyławiać garściami z godzin,które mijają, bezpowrotnie i nieodwołalnie. Ściema użyteczna (dla niektórych. Dla bardzo niektórych, chociaż różnych i  licznych). Czyż naszych dziadków i babcie,  trzeba było diagnozować pod tym kątem nieostrym braku witaminy m? Wątpię: uporczywie i niezależnie, to młoda moda i jej wrzaski najdonioślejsze. Kwestia perspektywy.

Minimalizm. Moda. Może i mniej i na mniej, ale nie prościej, a na pewno: drożej. Nowe. Jakoś(ć) biedy nikt nie nazywa minimalizmem? Czy może się mydlę? Mylę? Wszystko nowe, pachnące, ułożone w kancik. Gigancik, a no taki mniejszy, z innej perspektywy, oczywiście takiej, w której najkorzystniej wygląda status socjoekonomiczny. Portrecik, taki tam przypadkiem ciężko wypracowanym, acz niechcącym się wychylać.

A jeśli już jesteśmy przy gramatyce gimnastyki. Życie to nie jest podręcznik sukcesu dla początkujących kamerdynerów i lokajów, świat jest niesprawiedliwy i często stoi przed nami otworem, tylko nie tym porządnym przez ludzi, i przy urodzeniu nie dostajemy carte blanche, nie jesteśmy nie zapisaną tablicą. A bio i grafie ludzi sukcesu nie wskażą Ci drogi, nie dadzą recepty, wizualizacja może uczynić bardzo wiele złego. Tak jak i wymóg myślenia pozytywnego, ale przynajmniej jest to narzędzie zrzucające na barki pojedynczej osoby odpowiedzialność za cały świat. Tak, warto być wykazywać zachowania pro-aktywne, ale nie dostrzeganie tegoż, że nie mamy równych szans, jest wadą, nie tyle wzroku co logiki i charakteru (działań). I odbiera przestrzeń do zrobienia czegoś, co może ten nieporządek świata zmienić na lepsze. Żyjemy w zanurzone i zanurzeni w gramatyce przestrzeni, historii, uwarunkowań geopolitycznych, czasu, w wymiarze mikro i makro, można nakreślić mapy przestrzeni. O obrotach spraw i  ciał nie tylko niebieskich pamiętając oczywiście. Widzieć i wiedzieć więcej, widzieć kontekst, a nie fatamorganę, może i wygodną, ale nie użuteczną. Można żyć snem, i umieć umrzeć w ten sposób tylko, czy warto?

 

Jaki jest Twój elementarz? Ten, który wciąż zużywasz. I ten, który, podobno, a może na pewno, znasz na pamięć.

Zastanawiam się, co i w jakim celu, czytamy, czy liter tura ma dziś charakter bardziej użyteczny niż dziesięć lat temu, czego poszukujemy w hauście literatury, czy wracamy do tych już raz przeczytanych, ale nie czytanych tak samo. I czy przyjmowany przez nas sposób czytania świata, nie pielęgnuje i nie wzmacnia mitów, w które może i chcemy wierzyć bo są wygodne w tym sensie, że karmią nadzieją, tyleż, że ta może być —trawestując słowa klasyka— dobrym podwieczorkiem, ale nie śniadaniem, a śniadanie, to najważniejszy posiłek dnia? Czyż nie? A może to kolejny mit. Termit, który toczy wygodne, acz drętwe korytarze w drewnie życia naszego powszedniego.

Niektóre pokoje zawsze pozostają puste, podczas gdy niepokoje zatłoczone nad wyraz. I nie chodzi o biblioteki.

 

Zastanawiam się, w jaki sposób co i w jakim celu, czytamy Świat. Gdzie są: Twoje, moje, (nie)obecności? I co z nimi (z)robic?

#czytanie_świata.

Zapraszam do dyskusji :):