Upal. Upał.
Minął.
Dym z papierosa. Pety niedbałości uparcie niezauważalnie drążą czerń.
Oddycha miarowo.
Beton, kurzem się krztu tusząc. Nie, to tylko przesłyszenie. Śśświst, szmer ledwie. Nie, nie, to nic. To tylko organizm. Własny. Burczenie w brzuchu. Dialog ze światłem. Nie sycącym, niknącym, cym, cym, cym.
Monolog ze świat[ł]em.
Wracamy.
Na dworzec.
Perony. z żelazną konsekwencją uskuteczniają niewidzialność. Najbardziej gorzkie są te, na których już nie czeka
nikt. Nie wodzi spojrzeniem nerwowo spoglądając na zegarek. Nie rozkłada kroków, ani zdań wielokrotnie zmożonych pośpiechem i uprzejmością, wobec kogoś, kogo zapewne nie spotka już nigdy więcej.
Raźniej jest
ćwiczyć czekanie, odmierzając tęsknotę we dwoje, troje i więcej liczebników cierpnących w poczekalniach zmarznięte myśli. Odmieniając na nie tak znowu próżną pogawędkę.
Persony. Nie. Perony. Najbardziej zardzewiałe zdrętwieniem zgorzknienia są te, na które nikt nie przybiega zdyszanym spojrzeniem, mdlejącym krokiem i ze spragnioną nadzieją, że już za chwilę, zobaczy, usłyszy, dotknie, będzie łapał [w]dzięki w pół, w ćwierć, w moment ledwie.
Gubimy powroty i powitania. Z nieodrobionymi lekcjami — ćwiczeniami z utraty. Patrząc niewidzącymi oczyma, rdzawym spojrzeniem pod powiekami. [Do]kona(ł) się Niepowrót.
Piękne.
Dziękuję.
Współczesny poeta podzieliłby to na części, powstawiał enterów i nazwał wierszem 🙂
O samotności? Samotności pośród ludzi?
Witam, dawno nieczytanego Gościa 🙂
Mnie pytasz?
Cichego obserwatora 🙂
Ciebie, ciebie 🙂
Dla mnie nie jest o samotności, ale dla Ciebie może być jak najbardziej. Przecież jedno nie wyklucza drugiego. To nie jest lekcja polskiego. 🙂
A co koleżanka (co by nie szablonowo – autor) miała na myśli? 🙂
O jeżu, jeśli autorkę pytają już o to co miała na myśli… Jest źle, ale żeby tak (źle)…
A dlaczego dla Ciebie jest to wiersz [?] o samotności?
Przypomniał mi się opuszczony dworzec nocą…
PS. Autorem nigdy nie będę… Więc cóż… Nici z szablonu.
Ładnie szurasz. 🙂
Dziękuję! 🙂
Dworzec to ciekawe miejsce – miejsce początków i końców. Można na nich podróż kończyć lub zaczynać. Podobnież gdy kogoś witamy – coś się zaczyna, a potem kończy też na dworcu.
Bywają i dworce ostateczne – gdy patrząc na pociąg niknący miedzy torami, wie się, że osoby danej więcej się nie zobaczy. Lub zobaczy już kogoś zupełnie innego.
Czytając Twój komentarz, zastanawiałam się, czy są miejsca, do których przypisujemy znaczenia — w tym przypadku— początków i końców, przecież każde może mieć takowe, a po np dworcach się tego spodziewamy, teraz rozumiem zakończenie Harrego Pottera…