157.Sekrety zaklęte w Sekretach.

Sekrety Morza reż.  Tomm Moore, [źródło zdjęcia].
Sekrety Morza reż.
Tomm Moore, [źródło zdjęcia].

  Pierwotnie miał być to komentarz Izo (Izabello, nie wiem jak wolisz?),  pod  Twoim wpisem. Ale ponieważ się rozrósł, chciałabym by  pojawił się jako odrębny wpis.

Kobiety w HIStorii pełnią rolę pomocniczą, są niewidzialne, dyskurs dotychczasowy czyni je takimi. Oczywiście są i takie głosy, które przemawiają za r ó w n o u p r a w n i e n i e m. Czy Sekrety Morza to także głos za tym,by kobiety i mężczyźni były/ byli sobie równe/ równi?

Co ma do równouprawnienia bajka dla dzieci. Już   Tuwim, i oskarżany o gorszenie dziecięcych umysłów (sic!) Brzechwa wiedzieli, że Twórczość przeznaczona dla dzieci, nie są tylko opowieściami. Nigdy tak nie było, nie jest i podejrzewam, że nie będzie.

Z Sekretami morza wiązałam duże nadzieje. Izo, piszesz o nakładzie finansowym i zaangażowaniu wielu ludzi w tę animację. I mnie również urzekła ta perspektywa. Genialna kreska.  Po raz kolejny przekonuję się, że siła, moc i magia tkwi w prostocie.

 Uważnie obejrzałam tę animację, i nie zaprzestałam na pierwszych odpowiedziach i podpowiedziach.  Jak zwykle bywa z nimi zostają one nam podane są z różnych poziomów.

Pierwsze to takie. Jak ważne są dla nas opowieści? Jakie treści niosą w sobie, jakimi treściami my, nasiąkamy? W każdej osobie, kobiecie i mężczyźnie drzemie prastara mądrość, bogactwo pradawnych dobrych instynktów, i twórcza moc. Czy opowieści, które słyszymy i które są nam przekazywane wzmacniają nas? Czynią z nas Wagabundę i Włóczykija? Zachęcają by uczynić ten pierwszy, a potem i następne kroki? Do czego nas zachęcają?Czy ze swej natury są paternalistyczne? W jaki sposób są prowadzone narracje? W jakim stopniu Tworzą i pozwalają nam Współtworzyć świat, w którym przyszło nam żyć? Gdzie leżą nasze klucze do skrzyń i jak długą drogę zdecydujemy się przemierzyć by je odnaleźć? I czy do wszystkich opowieści znajduje się klucz, a co jeśli…

[Zwiastun filmu].

Nie dajcie się zwieść prostym interpretacjom. A jeśli tak, niech będzie to Wasz W y b ó r, ale by go dokonać, istotne jest by wiedzieć, iż mamy nie tylko alternatywę, ale to, że zarówno perspektyw, punktów widzenia jest więcej. [Przecież u podejścia tego leży możliwość krytycznego myślenia].

Z jednego poziomu: film stawia pytanie o tożsamość/ tożsamości/ o formację, i o Drogę.

Pytanie o drogę: Kilka razy w filmie pojawia się motyw strzeżenia dawnego porządku. I by uchronić naturalną chęć,ciekawość, bunt, Babcia mówi, że chce dobra dzieci, tak chłopca jak i dziewczynki. Tą drugą przebiera w różowe wdzianko (stereotypy płciowe). Czym jeszcze usprawiedliwia swoje postępowanie Babcia— bezpieczeństwem. Cóż, nie jest to oryginalne wytłumaczenie. Wiem co dla ciebie najlepsze! Mówi Babcia do chłopca.

Ważne jest by nie pomylić sfery bezpieczeństwa ze sferą komfortu. Babcia (przed przemianą w Wiedźmę) uosabia władzę formalną. I skostniałe prawa. Ale także i strach.

Wszak nie wiemy, czy jeśli główna bohaterka nie wejdzie do morza nic się nie wydarzy, nie, wydarzy się najgorsze. Czy owo najgorsze jak się już zdarzy, można odwrócić? Odżegnać, przegnać i pokonać?

Jest to film o emocjach. Nie ma złych emocji, wszystkie emocje są dobre i potrzebne. O czym przekonać się nam przyjdzie na końcu filmu. To co  może być złe, to sposób ich wyrażania, albo nie wyrażenie ich wcale (powstrzymywanie [się] od płaczu). Świat nie zawsze jest bezpieczny, on bywa bezpieczny. O czym mówi matka. Matka, która objaśnia małemu Benowi świat.  Świat bywa okrutny i niesprawiedliwy zabierając najpierw Matkę, a potem Ojca (metaforycznie, zostaje w Samotni- Latarni nie uczestniczy w życiu swoich Dzieci i Matki) jest/ staje się  nieobecny. Znika na początku opowieści, ale też przeżywa stratę Żony. Na początku nie wiemy, czy odeszła, wiadomo, że znika, odchodzi, ale czy na wieczny odpoczynek, czy do innego życia?  Mąż przeżywa stratę, bo to obraz również o żałobie. O stracie najukochańszej osoby, ale i o metaforycznie utraconych szansach, o życiu którego już nie będzie. Płacz jest ważny, to z niego powstaje przecież wyspa i ocean! Słowa o tym, że i Olbrzym jest czuły, i także ma prawo do płaczu. Opłakiwania, żałoby i poczucia osamotnienia.

Jest to film o drodze, o zyskiwaniu własnego głosu. Znamienne jest, że dziewczyna przez (prawie) całą opowieść nie mówi. Dlaczego samodzielnie nie może odzyskać głosu? To pytanie ciągle do mnie wracało.

To również opowieść o rywalizacji między bratem i siostrą, ale także o budowaniu więzi.

Ale to nie jedyne pytanie. Czy droga do domu jest drogą ku przeznaczeniu? Gdzie znajduje się dom? W starej latarni? Czy idąc za głosem własnej pieśni skazane (skazani) jesteśmy na samotność? Czy  latarnia, gdzie mieszkała rodzina jest symbolem bezpieczeństwa, którego istoty Babcia (jeszcze) nie rozumie?

Jaką mądrość nosimy w sobie (dziewczynka wie, że na oparzenia właściwe są liście babki, czy to nie przykład pierwotnej mądrości?)

W jaki sposób odkrywamy własną mądrość? Czy przez działanie? Czy ktoś musi nam powiedzieć jakieś zaklęcia? Obecność. Legendy i podania to także aspekt, który się pojawia wielokrotnie, z różnych perspektyw. I na różnych poziomach.

— Jesteś Wielki Seanachai? [pyta chłopiec dopisek 5000lib]

— Tak! Tak! Wow jestem Wielki Seanachai ! P r a w i e   o  ty m   z ap o m n i a ł e m !

[wyróżnienie własne].

Chłopiec, w pewnym momencie przejmuje opowieść, a dziewczynka staje się przeźroczysta (metaforycznie i fizycznie) — to mój zawód w stosunku do opowieści—  c o  n i e  z n a c z y,  że chłopiec nie mówi ważnych kwestii, mówi o tym, że chociaż się różnimy to i jesteśmy podobni (podobne) połączeni i połączone).

To film o przemianie, ale nie dziewczynki, a jeśli dziewczynki, to jej przemiana nie wychodzi na dobre zyskuje różowe ubranko, wpasowuje się w zastany świat. Ale chciałabym zwrócić uwagę na Babcię, która stała się Wiedźmą. Mówi o tym, że Te opowieści zawsze stawiają mnie w złym świetle”. Kulturowo zauważmy, że wiedźma to ta, k t ó r a   w i e  a niewiasta, to ta, która n i c   j e s z c z e  nie wie. Przychodząc do domu męża jest najniżej w hierarchii społecznej.  Sowa to nie tylko synonim słowa mądrość, zwróć proszę uwagę, że słowo mądrość zawiera w sobie ość, ową cząstkę, która wyzbywa nas z naiwności, tak myślenie (wbrew stereotypom) boli, ale dzięki niemu zyskujemy, my kobiety, i mężczyźni świadomość. Sowa to także celtycki symbol staruchy, przewodniczki między światami. Czy Macha, nie przypomina słowa Macocha? Śledząc poprawki baśni, które zebrali Bracia Grimm, można zobaczyć, że na początku złymi kobietami nie były macochy, ale matki, dopiero potem, świadomie dokonano korekty. Symboli, w opowieści jest więcej: studnia,muszla, foki, sowy, białe szaty (nieświadomość i niewinność). Co weźmiemy dla siebie z tej opowieści. Czy będzie to film o pamięci, czy o pierwiastkach kobiecych w mężczyznach, czy o męskich w kobietach? O rozwoju, o przebaczeniu? I czy perspektywy muszą się wykluczać? I czy spełni Wasze oczekiwania? Zobaczcie sami/ zobaczcie same.

37 Comments

  1. Opowiadam mojej córce bajki na dobranoc kiedys opowiedziałam Jasia i Małgosie moja 4 letnia córka powiedziała dlaczego mi opowiadasz takie brzydkie bajki jak może tata zostawić dzieci w lecie bo mu jakas baba każe:) tak mi sie jakoś skojarzyło z wpisem .Pozdrawiam Kasia

    Polubione przez 1 osoba

  2. To się nazywa ‚rzadsze pisanie tekstów’?!
    Aha, to ja się może schowam z tymi swoim paroma na miesiąc 🙂

    W jaki sposób odkrywamy własną mądrość?
    Jeśli masz na myśli pewien system wartości, który stosujemy, bo wydaje nam się tego godny, to u mnie było to głównie przez jakieś intensywne doświadczanie. Czasami pozytywne, ale częściej chyba negatywne. Przewartościowywałam sobie wtedy wszystko, a przynajmniej te szufladki, które miały w sobie ‚słowa kluczowe’ przeżywanego wydarzenia.

    Bajki do pewnego stopnia chyba też.
    Andersenem się zaczytywałam, ale uwielbiałam też Klechdy Sezamowe Leśmiana i Klechdy Domowe.

    Ps. Przypomniało mi się, że mam też konto na WordPress. Założyłam kiedyś, żeby komentować blogi na tej platformie 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. To będzie odbywało się etapowo… Czy tak nie pisałam? 😀 Jakoś idę za tym…
      Człowiek dorosły uczy się przez doświadczenie.
      I dzięki niemu. Chociaż są różne sposoby nabywania wiedzy.
      „Klechdy” stały u mnie w domu, podobnie jak Andersen, który dla mnie był baaardzo, baaardzo smutny.A przecież, co odkryłam po latach, to człowiek z niebywale ciekawą biografią własną. I dziennikami, (mój blog przy tym to bet-ka, nie alfabetka!). Zgodzę się z tym, że bał się chorób i temu poświęcał wiele czasu i energii, ale w jego czasach nie znano antybiotyków…
      PS. I co z tym kontem na WordPress? A może przeniesiesz tu blog? 🙂

      Polubienie

      1. Te bajki były smutne, ale myślę, że jako dziecko odbierałam je inaczej niż teraz, jako dorosła osoba, która ma czytać te bajki dzieciom. Dzieci jednak mają zupełnie inne postrzeganie i chyba my dorośli (z ‚chorą’ wyobraźnią, ukształtowaną przeżyciami) za bardzo ich chcemy chronić.
        Choć może to się zmienia – sądząc po komentarzu Mineralnej Kasi (a raczej jej córki). W końcu happy endy to teraz norma.

        A co do przenoszenia bloga, to raczej nie planuję. To zbyt duży koszt ‚czytelniczy’. Traci się czytelników przyzwyczajonych do danego miejsca. Wiem, bo dwa lata temu przeniosłam blog z bloxa i część komentujących nigdy się nie pojawiła.
        A do tej pory jest jeszcze ok. 60 wpisów, których nie przeniosłam w pełni (linki są jeszcze do starego bloga, nie ma komentarzy, które dla mnie są nieodłącznym i bardzo ważnym elementem bloga).
        Tak więc – jako że własnej domeny też nie planuję wykupować – pozostanę raczej wierna Bloggerowi 🙂

        Polubione przez 1 osoba

        1. Naukowczynie i naukowcy właśnie o tym piszą, o tym to znaczy, o przeniesieniu dorosłego spojrzenia, o którym piszesz, piszą również o tym, że dziecko uczy się świata w bezpieczny dla siebie sposób, przeżywania emocji (nie ma negatywnych emocji) ze strachem, stąd komentarz i dążenie do tego by wszystko skończyło się dobrze, Twojej córki Kasiu Mineralna.
          Oczywiście żartowałam z tym z tymi przenosinami. 🙂

          Polubienie

          1. Nie myślałam, że mówisz całkiem poważnie, ale … z blogosferą bywa tak jak ze zwolennikami produktów Apple – są tacy, którzy na PC nawet nie spojrzą. Wszystko musi być Mac. Swojego czasu blog na WordPressie, to była wyższa półka blogosfery i wielu namawiało, by właśnie tu prowadzić blog (więc pomyślałam, że może zachwalasz wordpressową społeczność i/lub stronę techniczną).
            Ale to było dawno. Teraz każdy szanujący się bloger ma swoją własną domenę 🙂

            Polubienie

            1. Wszędzie moda, to jest związane z życiem produktu, tak myślę:
              Najpierw wartościowy produkt (tj. taki dzięki, któremu możemy uwidocznić swój (wysoki) status socjoekonomiczny) jest dostępny niewielu osobom, dobrze sytuowanym, a potem gdy się rozprzestrzenia, przestaje być atrakcyjny, bo mają do niego dostęp osoby o niższym statusie, trzeba wymyślić coś nowego… Taka była historia wielu produktów np fortepianów, MACków (popatrz proszę co dzieje się z rynkiem smartfonów)…

              Polubienie

  3. Film być może niezły, jeśli to bajka to pewnie obejrzymy razem z młodymi. Ale mnie zastanawia co innego; skoro znów przywołałaś „paternalizm” to czy jest „maternalizm”? A jeśli jest to jako zaprzeczenie czy dopełnienie?…

    Polubienie

      1. Materializm jako taki jest – to taka quasi religijna doktryna filozoficzna…

        Maternalizm zaś… no cóż nie sądzisz że to jest bardzo „nierównościowe” że jest pater a nie ma mater? Zwłaszcza gdy niektórzy/re chcą usilnie modlić się: „pater, mater nostra…”

        historia – historia to obszerny lamus, każdy znajdzie w nim coś dla siebie, a co konkretnie masz na myśli?

        A wracając do pytania głównego – skoro nie ma maternalizmu, to skąd wiesz że jest coś takiego jak paternalizm? Bo spotkałaś się z tym pojęciem w literaturze, podczas rozmów, na forach… itp? Na tej samej zasadzie można by udowadniać istnienie UFO – piszą o tym książki, rozmawia się o tym w towarzystwie i na forach…

        Polubienie

        1. Macieju,widzę, że Twoje posty są bardzo emocjonalne,. Proszę czytaj u w a ż n i e j, to co piszę, napisałam, że nie ma materializmu (w takim rozumieniu, opozycji do paternalizmu), o którym piszesz. I nijak się ma maternalizm, do paternalizmu, w takim kontekście,
          Druga sprawa, czy Ty piszesz o jednym, a chcesz zapytać mnie o coś innego (takie mam wrażenie, chcę je zweryfikować, potwierdzić, albo zaprzeczyć) dlatego pytam?
          Rozumiem, że język równościowy może budzić różne emocje, bo hce się zatrzymać pewne zmiany, bo człowiek może nie wiedzieć, czuć się zagrożony, zpiszą o tym np Janet Bennett i Milton Bennett.

          Polubienie

          1. Jeśli delikatną ironie nazywasz „emocjonalnością” to owszem…;-)
            Zatem skoro nie ma maternaliozmu, to skąd wiesz że jest paternalizm?

            A pytanie „głębsze” zadam w stosownym momencie. teraz interesuje mnie tylko to jedno – skąd wiesz że istnieje paternalizm?

            Polubienie

            1. Pytam o emocje, bo widzę, że Cię targają, więc chciałabym to wyjaśnić, dojaśnić, zweryfikować? Rozumiem emocjonalne, czy ironiczne (ironia to nie emocja) podchodzenie do języka. Janet Bebbett i Milton Bennett piszą o tym, że ludzie mogą różnie podchodzić do stosowania języka równościowego np uporczywie szukać błędów, próbować złapać ludzi na niekompetencji, podłamać auorytet wiedzę, bo są a)emocjonalnie związani z językiem można reagować w określony sposób, lękiem, obawą, poczuciem zagrożenia etc.
              Wszak i Ty wiesz o istnieniu paternalizmu, nawet pomyliłeś znaczenia.
              Sprawidzłeś je zatem, po tym, więc czemu służy dalsze pytanie mnie? Czy pod tym pytaniem, kryje się następne? (pytam chcąc dojaśnić, albo zweryfikować). Jeśli nie, cóż, wszystko co chciałam powiedzieć na temat języka równościowego i jego korzystania jest w komentarzach i w najnowszym wpisie. Nie chcąc się powtarzać zalecam powtórną lekturę.
              Mam wrażenie, że chcesz mnie do czegoś przekonać i udowodnić mi coś (jeśli nie, ok zostawiamy wątek, jeśli tak, do do czego?)

              Polubienie

              1. sorry – ale nie targają mną żadne emocje (znaczy nie takie związane z tą rozmową).

                Ironie to nie podejście do języka, nie tylko do języka, to podejście do życia i do ludzi – taki zdrowy dystans. skoro nie nazywasz jej emocją, to czym jest?

                „Wszak i Ty wiesz o istnieniu paternalizmu, nawet pomyliłeś znaczenia.” – nie pomyliłem znaczeń tylko słowa… grzech zaniedbania.

                ” Janet Bebbett i Milton Bennett piszą o tym, że ludzie mogą różnie podchodzić do stosowania języka równościowego” … zaręczam Ci że ten sam typ argumentów znajdziesz w jakiejkolwiek broszurze jakiejkolwiek sekty. To standard „ludzie będą z Was szydzić…”. Tymczasem błąd „szyderców” polega na polemizowaniu z argumentami które polemiki nie wymagają. Nie trzeba polemizować z paradygmatem, wystarczy wykazać że nie ma on sensu.

                Nie, nie chce Cie do niczego przekonywać, ale… skłonić do przemyślenia pewnych spraw.

                Polubienie

              2. Spytałam, bo stosowanie ironii, jak sam nazwałeś, z czegoś wynika. Z czego?

                Przemyślałam, wiele się nauczyłam, kiedyś nie stosowałam języka równościowego, wielu kwestii nie byłam świadoma. Może po prostu napisz jakie Twoim zdaniem kwestie/ konkretnie mogę przemyśleć?
                Zanim coś nazwiesz sektą, i będziesz próbował podważać autorytet/y rekomenduję zapoznać się z piśmiennictwem . Jest różnica, nie podsyłam Ci „jakiejkolwiek broszury” w tekście najnowszego wpisu podaję konkretny tytuł i osoby, z imienia i z nazwiska, Proszę odnoś się do konkretów. Pytam po raz trzeci, jakie kwestie mam (Twoim zdaniem przemyśleć) poza już poruszonymi, może jakieś nowe?
                Szkoda, że nie chcesz podać przykładu/ przykładów.
                Czy chcesz dodać coś nowego do sytuacji? Jeśli tak, to zapraszam, jeśli nie:
                Moim zdaniem, temat został wyczerpany na tym poziomie dyskusji.
                Dobrego dnia.

                Polubienie

              3. „bo stosowanie ironii, jak sam nazwałeś, z czegoś wynika. Z czego?” – wolał bym na to pytanie nie odpowiadać, nie wiem czy umiem wyrazić to słowami zwłaszcza „równościowymi”, tak aby być dobrze zrozumianym.
                Powiedzmy ze wynika to z moich doświadczeń z osobami om podobnych poglądach.

                Polubienie

              4. Przypomnę to, co napisałam wyżej. Nie musisz tego tutaj werbalizować, wyrażać tak przyjrzyj się temu, w zaciszu domowym, to doskonała informacja zwrotna dla Ciebie.:) Pozdrawiam.

                Polubienie

              5. „Nie musisz tego tutaj werbalizować, wyrażać tak przyjrzyj się temu, w zaciszu domowym, to doskonała informacja zwrotna dla Ciebie.:) Pozdrawiam.” – nic z tych rzeczy – to jak z pojęciem czasu u Beocjuisza – zacytujmy wielkiego myśliciela: „gdy mnie nikt nie pyta, wtedy wiem, ale gdy mnie kto zapyta, wtedy nie umiem wytłumaczyć”

                Polubienie

              6. Nie będę się skupiała na tym, czy tak samo, czy nie tak samo, jakie są podobieństwa, jeśli są. Piszę tylko, że masz okazję”być przy sobie”, po prostu się sobie przyjrzeć, sam, tyle, i aż tyle.

                Polubienie

  4. Mój ulubiony film z zeszłego roku – to że nie dostał to… a zresztą, Akademia konsekwentnie olewa rewelacyjne animacje („Sekret księgi z Kells”, „Sekrety morza”, „Ruchomy zamek Hauru”, „Zrywa się wiatr”, ” Księżniczka Kaguya”…), nagradzając prawie zawsze komercyjne produkty, nie wnoszące nic nowego do światowego kina.

    A o samym filmie można by gadać i gadać – ja jako ciekawostkę sprzedam fakt, że w filmie chłopaki dali gościnny występ pewnej osobie z poprzedniego filmu Tomma Moora 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. PoprostuOpera, oficjalnie witam na blogu. Dobrego czytania i komentowania.Z chęcią z Tobą podyskutuję, mnie bardzo film zawiódł (Powody wymienione we wpisie). Niestety, pokładałam w nim wiele nadziei. Dla mnie Sekrety morza to film komercyjny do szpiku kadru, niestety. Przyjrzę się filmom,które wymieniłeś, z chęcią potem o nich porozmawiam. Mogę polecić filmy Burtona: Gnijącą Pannę Młodą i Alicję w Krainie Czarów, która mnie zauroczyła.

      Polubienie

      1. No właśnie przeczytałem tekst na spokojnie po raz drugi i powiem szczerze, że jestem zdumiony – rozumiem dlaczego Ci się nie podobał, też często nie lubię filmów, które rozmijają się z moimi oczekiwaniami, ale koleżanka ewidentnie wprowadziła Cię w błąd.

        „Song of the sea” nigdy nie miał być o „walce płci”, równouprawnieniu, czy innych takich – jego zadaniem było ukazanie relacji między bohaterami, których dotknęła tragedia (śmierć matki). Każde z nich prezentuje odmienną postawę obronną (ucieczka od problemu w alkohol, szukanie winnego [brat nienawidzi siostry, bo obwinia ją za śmierć matki], czy udawaniu, że sprawy nie było) – każda z tych metod niesie pozorną równowagę, jednak krzywdzi niewinnych (w tym wypadku siostrę). Sprawy się jednak komplikują,kiedy w realnym świecie i jej życie staje się zagrożone – każda ze stron przechodzi musi przejść swoje katharsis, dzięki któremu nareszcie będzie w stanie budować lepszą przyszłość. I każdy z nich ma uzasadnione obawy przed zmianami: Ben tłumi swoje poczucie winy, babcia boi się, że ponowna próba rozrachunku z przeszłością zniszczy jej syna, a ojciec boi lęka się, że dzieci podzielą jego rozpacz. W tym momencie ponownie uruchamia się świat fantastyki, który nie komplikuje fabuły, przeciwnie – niczym w „Mushi-shi” doprowadza do obnażenia postaci, oddzierając je z elementów społecznych, wiekowych, płciowych.

        Z ciekawych rzeczy polecam zwrócić uwagę na klasyczny trik reżysera (już wcześniej go stosował), czyli streszczenie całej fabuły na początku filmu, ale w taki sposób by widz się nie zorientował.

        Przez najbliższy tydzień pewnie nie będę wchodził – przez te upały mam sporo roboty w pracy.

        Pozdrawiam

        Polubienie

        1. Ale kto tu mówi o walce płci?
          N a p r a w d ę w taki sposób rozumiesz mój wpis?! Jeśli tak, to cóż błędnie. Równouprawnienie to naprawdę nie jest walka płci, bo o tym mówisz?
          Piszesz, że Ben przejmuję opowieść, czy też staje się aktywny, „bo przecież to on miał się czegoś z tej opowieści nauczyć”. No i słusznie uczymy się przez działanie, a jeśli ktoś jest nauczony bierności to czego się uczy? No właśnie,o to chodzi by zarówno dziewczynki jak i chłopcy meli równy dostęp do aktywności. Zaprzepaszczono przekaz, że tak zwane silne osobowości tj, świadome siebie, swoich celów, potrzeb, także przeżywają traumę, mają prawo do żalu, złości,że pogodzenie się z losem to proces wielowymiarowy, nie tylko męski bunt Bena, a dziewczynka nie jest po to by nauczyć się przywdziewać różowy płaszczyk. Skąd wiesz, o czym miał być ten film? I czy jedna perspektywa, wyklucza drugą? Moim zdaniem nie, przy założeniu jeśli film nie zostanie zrobiony stereotypowo. Szkoda. Mnie także nie chodziło o walkę płci, to stereotyp… Ale cóż, jak to one, trzymają się mocno.

          Polubienie

      1. No choćby tego, że pogodzenie się z tragedią i uwolnienie swojego żalu nie jest czymś złym (mówi o tym zresztą w chacie Wiedźmy), ponadto nie powinien (powodowany tłumionym żalem i osamotnieniem) przekuwać swojego smutku w nienawiść do Bogu ducha winnej siostry.

        Polubione przez 1 osoba

        1. Zgadza się, tylko zwróć uwagę porszę, że Babcia Wiedźma i Kobieta, także przeżywa na swój sposób taumę, śmierć i cierpienie syna, a o tej narracji/ wątku nie piszesz. Szkoda, widzisz, pewne rzeczy są ukryte. Nie chodzi o to, by udowodnić Ci, że jesteś w błędzie, tylko wyskoczyłeś z walką płci, a to nie o to zupełnie chodzi. Szkoda, że tak to widzisz…

          Polubienie

            1. A widzisz, a dla mnie rzutuje on na postrzeganie filmu, dlatego, piszę, że Ben przejmuje opowieść, zawłaszcza ją. Nie nie pisałam o walce płci, użyłeś tego określenia właśnie Ty.

              Polubienie

              1. No dobrze, może przesadziłem, ale z drugiej strony Twój tekst: „Oczywiście są i takie głosy, które przemawiają za r ó w n o u p r a w n i e n i e m. Czy Sekrety Morza to także głos za tym,by kobiety i mężczyźni były/ byli sobie równe/ równi?” , a później wrzucenie: „Chłopiec, w pewnym momencie przejmuje opowieść, a dziewczynka staje się przeźroczysta (metaforycznie i fizycznie) — to mój zawód w stosunku do opowieści” trochę to sugerowało. Jak dla mnie Ben nie zawłaszczył opowieści całkowicie – to znaczy, nie czułem dyskomfortu, że czyiś punkt widzenia został pominięty.

                No nic, pozdrawiam – jutro na 7 mam do pracy, nie mogę tyle siedzieć przed komputerem.

                Polubione przez 1 osoba

              2. Nie szkodzi,każdemu się zdarza, poza tym kwestie dotyczące równości w życiu są stereotypizowane, i ważne by sobie pewne kwestie wyjaśnić.
                Dla mnie osobiście Dziewczynka, nie pamiętam jej imienia a film widziałam niedawno, niestety znika z opowieści jest stereotypowo potraktowana, i to jest mój zawód. Ona także przeżywa bunt, inny, ale jednak nie siedzi prosto, broi, (zdaniem Babci) nie chce różówych sukienek,a jak się wychowuje dziewczynki? „Siedź prosto, nie garb się, nie krzycz, no i podział na różowe, niebieskie, białe jako kolor niewinności/ niewiedzy”. Takie zamknięcie i przyporządkowane, wepchnięcie w sterotyp. To nie prawda,że tylko Ben z tej opowieści miał się czegoś nauczyć, każdy miał swoją działkę,ale niestety film, został zrobiony w sposób stereotypowy, i to mój największy żal i zawód. Nie chodzi by negować opowieść jednego bohatera (czy to ojca, czy syna) kosztem bohaterki (babci, córki) nie, to było by nieporozumieniem pisząc eufemistycznie.

                Polubienie

  5. A tak na marginesie (urlop na Mazurach pozwala na luz intelektualny) w historii jest dokładnie tyle kobiet… ile chciało się tam znaleźć. Wszelkie inne „opinie” to zakłamywanie nauki.

    Polubienie

    1. To Twoje zdanie,dziękuję, że znalazłeś czas i sposobność żeby się nim podzielić, zwłaszcza w czasie urlopu.
      Sprzeczne z tym, co mówi nam socjologia chociażby, czy nauka o ruchach społecznych, etc. Kobiety później, o wiele później uzyskały wstęp na uczelnie wyższe, w inny sposób były kształcone, nie były dopuszczone do zawodów pestiżowych. Istnieje wiele publikacji na ten temat. Pierwsze znaczenie słowa studentka, to t o w a r z y s z k a studenta. A i kobietom, nie podarowano praw wyborczych, one same musiały sobie je wywalczyć, tak jak i udział w życiu społecznym i ekonomicznym. Pozdrawiam, Mazury są piękne.

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do fidrygauka Anuluj pisanie odpowiedzi