188.Trzy szybkie.

Nie trzeba się trudzić, i brudzić i nudzić by znaleźć tu lekkie treści, ten blog także i je pomieści! Ten wpis także nie będzie wyjątkiem. Zaproponuje garść dźwięków i wydźwięków przychylnych. Przytulnych. Gdzieś pomiędzy popem, a lekkim jazzikiem. Jeśli zdarza Ci się sympatyzować z popjazzem to z pewnością znajomość pierwszych taktów powitasz z zadowoleniem i przyjemnym rozleniwieniem znakomicie korespondującym z popołudniową jesienną kawą. Wracamy do liczb nieparzystych, praktycznych i zapomnianych. Może gdzieś tam na najbardziej z zakurzonych półek tuła się dźwięk… Dziś z przyprószeniem zmęczenia, ale bez jęczenia i z przymrożeniem ucha, a nie, nie przepraszam (o tym było w ostatnim wpisie września) przymrużeniem ucha. Ucha cha-cha. Nie, wróć, nie cha-cha.

Co proponuję?

[Diana Krall, Diana Krall - When I look in your eyes, źródło zdjęcia].
[Diana Krall, Diana Krall – When I look in your eyes, źródło zdjęcia].

Dianę Krall– Złośliwi piszą o niej, że to jazz dla klasy średniej, która to klasa, uważa, się za słuchającą jazzu. Ale co tam, gdyby pop w Polsce miał głos i umiejętności jakimi dysponuje Kanadyjka to ja, osobiście byłabym ukontentowana…  Jeśli ktoś/ia chcę się zaprzyjaźnić z tymi dźwiękami właśnie, to album When I look in your eyes jest znakomitym początkiem podróży… Doskonała dykcja, kompozycja albumu nieprzegadana. Także dlatego, że można znaleźć na niej piosenki: George‚a Gershwina, Irvinga Berlina, Michaela Franksa, czy Cole‚a Portera w aranżacji Johna Mandela. Dokonały album na jesienny wieczór przyprószony swingiem, i symkami, dobrą sekcją rytmiczną i głosem Diany, który nie do końca decyduje się na zachrypnięcie…[Wspomninałam o jej album_ach! także tutaj].

[Gabriela Anders Waiting źródło zdjęcia].
[Gabriela Anders Waiting źródło zdjęcia].

Gabrielę Anders Waiting wciąż czeka na odkrycie w naszym kraju. Co dziwi gdyż Polacy i Polki ukochali sobie kołyszące rytmy oscylujące wokół bossanowy. No dobrze, nie przepadam za bossą i nową, ale to dobry przykład w jaki sposób można łączyć jazzik z rytmami latynoamerykańskimi i nawet wykorzystać w sposób brzmienie komputerowe. Ciepły nie tylko jest głos Gabrieli, ale także wybijający się saksofon. Nie razi – i nawet się podoba, kolejna wersja Dziewczyny z Ipanemy, a to  bardzo dużo, jeśli weźmiemy pod wzgląd  liczbę przeróbek, wersji niby nowych, kontr (o)_wersji… Całość przyjemnie spójna, radosna jesiennie i smutna wiosennie. Nic, tylko się pozwolić kręcić płycie w odtwarzaczu.

[Norah Jones, Come away with me źródło zdjęcia].
[Norah Jones, Come away with me źródło zdjęcia].

Norah Jones, teraz jest już znana, tak w Polsce jak i poza nią. Gdy po raz pierwszy trzymałam ten krążek w dłoniach niewiele osób wiedziało o jej istnieniu, śpiewaniu i wydawaniu albumów. Dziś, sprawa uległa zmianie. Come Away With Me  to pierwszy album artystki, wcześniej była tylko EPka, z nagraniami z pierwszej sesji. Nie polecam tego albumu dlatego, że rozszedł się w fantasyczno-przerażającym nakładzie i zdobył aż 5 nagród amerykańskiego przemysłu muzycznego (proszę zwrócić uwagę na osoby, które podjęły się produkcji albumu jak również towarzyszących pianistce instrumentalistów), i wcale nie dlatego, że wpisuje się w konwencję trzech szybkich, albo pasuje do nastroju. Subtelność prostoty.Nie tylko na coraz dłuższe czernią jesienne wieczory.

Z życzeniami kojącego zasłuchania i owocnego: tak poszukiwania — jak znajdowania, a może i wspominania 5000Lib. Smacznego wieczoru, dobrego nadchodzącego końca tygodnia.

35 Comments

  1. Nie omieszkam sprawdzić 🙂 Pop dlatego, że popularny czy w sensie płyty stały się popularne, czy dlatego, że miks jazzu z bardziej prostymi wpadającymi w ucho dźwiękami?

    Polubione przez 1 osoba

    1. Jedno i drugie, ale drugie b a r d z i e j. Dlatego też albumy stały się t a k popularne, choć – co warto zaznaczyć, i wyraźną czcionką napisać- nie można odmówić wokalistkom wykształcenia muzycznego 🙂 Pozdrawiam.

      Polubienie

            1. Nie wiem gdzie jest koncert Diany. Co znaczy, nie wybieram się. Relacji nie będzie. 🙂
              [Aktualizacja]: Sprawdziłam koncert jest w Warszawie, nie dość, że ceny biletów… Ale to raczej norma…No to jeszcze trzeba było by się teleportować do Warszawy, potem wrócić… Jeśli ktoś lubi nomadycznomuzyczne życie…Jak Kto-ś/-sia chce, to dlaczego nie?

              Polubienie

    1. Nory słuchałam jak jeszcze nikt jej w Polsce nie znał, Diany jak Kydryński (Marcin) przedstawił ją w Trójce (koncert z 97) i później (może dlatego wolę starsze nagrania?) A Gabrielę też mi ktoś podrzucił.
      Dziękuję za sznurek, odsłucham przy sposobności. 🙂

      Polubienie

      1. Ja Nory słuchałem, gdy zaczynała być znana, a słuchałem za sprawą kolegi, który Trójki słuchaczem aktywnym był. Diany chyba zaś po Mannowym poleceniu, ale pewności nie mam. Dużo muzyki znajdowało drogę do mnie po buszowaniu np. po last.fm

        Polubione przez 1 osoba

        1. Dla mnie muzyka, to w pierwszej fazie, przede wszystkim ludzie i rozmowy, polecenia i spotkania(wtedy o last. fm się nie śniło nawet fizjologom, ani fizjoterapeutom) 🙂

          Polubienie

            1. U mnie to się mieszało, i do tej pory się miesza bo lubię rozmawiać o muzyce, literaturze, filmie, rzeźbie, teatrze, socjologii, historii, e tam, poza tym jest coś takiego w przyrodzie jak synergia, czy/i krytyczne myślenie (to ostatnie boli).

              Polubienie

        1. Podróż zaczyna się od pierwszego kroku, tak powiadają przynajmniej… Przeczytałam wczoraj bardzo złe eseje o sztuce, że ręce mi opadły, a autor niby uznany za erudytę, tako rzecze prasa popularna w naszym kraju nad Wisłą, srodze się zawiodłam. (Najgorsza książka tego roku).

          Polubienie

            1. Nie wiem, czy o powadze, ale srooodze się zawiodłam, i zwiodłam i pozwoliłam zwieść. Eee..
              Potrafię zrozumieć białą czcionkę, bo i tematycznie mi koresponduje czarne tło, i obrazy potrafią wybrzmieć (Nie bez kozery np „Tratwa meduzy” miała być pokazywana w takich, a nie innych warunkach. A odsłanianie „Początku świata” to teatr iście.). Ale na papierze zostają ślady, mam czyste ręce jak czytam, a książka się rozlatuje (dbam o książki). I niektóre z obrazów/ reprodukcji są bardzo maciupkie.
              Merytorycznie: potrafię zrozumieć wybór tematów (nie da się napisać książki o wszystkim), ale to zawężenie, a autor naprawdę przez całą książkę się powtarza. Do tego, powiela stereotypowe myślenie (Maria Magdalena – Prostytutka, albo historia o Locie i jego córkach). Jeśli już bierzemy coś na warsztat, o czymś mówimy, oczekiwałabym, zwłaszcza od erudyty, wielości, albo chociaż kilku perspektyw narracji, oczywiście, nie chodzi o to by się z nimi zgadzać, albo je podzielać.
              Dla kogoś kto czytał eseje, chociażby, to ujęcie tematu nie jest nowe.
              Możesz oczywiście sięgnąć po książkę Pascala Quignarda i jego [„Noc seksualna”] dla mnie osobiście, lektura była starą czasu/ i zapewne jest także stratą pieniędzy.

              Polubienie

    1. Oczywiście, że powierzchowność i powielanie stereotypów, a nazwanie kogoś erudyt[k]ą to eufemizując- oksymoron. Tyle, że proszę zwróć uwagę, że ja go nie nazwałam erudytą.
      No czas cenniejszy. Ale np dajmy na to taką sytuację masz mnóstwo czasu, przynajmniej tak Ci się wydaje na potrzeby tego przykładu, ale nie masz pieniędzy by zakupić lek ratujący życie, czyli co…
      Oczywiście, mogłabym napisać, tak, by nie czepiać się już słów, ja mam czas, ale osoba chora go nie ma, czyli wielość perspektyw się kłania, ale oczywiście, czas jest cenniejszy, nie można z niego zrobić konfitury na potem (sic!). Można za to próbować zakonserwować przeszłość. Erudycja wymaga czegoś więcej niż oczytania. Szkoda, że ludzie (w większości) o tym zapomnieli i zadowalają się prostym i zręcznym żonglowaniem terminami. A może, niewygodne jest, jeśli ktoś wie, więcej? Z innej perspektywy? Z innej przegródki? Zwłaszcza- jeśli czerpie tej, z którą się nie zgadzamy? A jeśli osoba aspieująca do bycia erudyt[k]ą nie ma odwagi? Odwaga, szumne słowo.

      Polubienie

      1. Zwróciłem uwagę na rozróżnienie między popularnym postrzeganiem erudyty i Twoim niedostrzeganiem tego. Oczytanie same w sobie powinno rozwijać, ale nie musi. Nie każdy zresztą, choć i godnym tego był, zadatki na erudytę miał będzie. Wiedzę można mieć ogromną, ale z przekazaniem jej mogą wystąpić problemy. Żonglowanie terminami, odpowiednia poza, silny pozór, dziś tyle starcza. A odwagę trzeba mieć codzienną, by w zgodzie ze sobą żyć.

        Polubione przez 1 osoba

        1. 1.Piszesz: „Zwróciłem uwagę na rozróżnienie między popularnym postrzeganiem erudyty i Twoim niedostrzeganiem tego”.
          Masz rację, przez długi czas tego nie widziałam i „coś mi zgrzytało”. Teraz dostrzegam, ale się na to nie godzę.
          2. Widzę to w ten sposób: odwaga jest niezbędna by nie tyle, żyć ze sobą w zgodzie, ale by się zmieniać (tak to widzę).

          Polubienie

            1. Obstawiać, obstawać, o właśnie, ob_Stawać to sobie mogą, chodzi jednak o to (a jednak się [wz]rusza!), że zmiany mogą być różnego pochodzenia, to znaczy, mogą być upragnione (co nie znaczy, że nie są cieżkie/ trudne), i mogą być nagłe, nie przewidziane przez nas. Każda osoba się zmienia. I są i takie i takie. Ja się stażeje, to znaczy, zmiana pociągająca za sobą też różnego rodzaju zachowania/ oczekiwania (moje względem___) i czyjeś względem mnie. Wreszcie są tzw. zadania rozwojowe, ale przecież nie tylko, a to tylko jeden aspekt z__wielu. Heraklit mówił, że jedynym pewnikiem jest zmiana… I zapewne nie chodziło mu o system pracy (chyba, że nad sobą).

              Polubienie

Zapraszam do dyskusji :):