Płotka głosi (a dziś będzie między innymi o rybach) że tekst ten przeczytasz w:
Mądrze zaczynają, a zawżdy na dupie kończą! Milva z Sagi o wiedźminie.
[Andrzej Sapkowski, Supernova]
Jest za dużo pcha się wszędzie i wpychane jest nigdzie, a znaczy coraz mniej. Żyjemy w czasach inflacji słowa wszędobylskiego szwędającego się niechlujstwa, które zdaje się wielu osobom nie wadzić. Każden może uprawiać dziennikarstwo – nawet na marchewkę potrzeba więcej miejsca, nie wspominając o marchewkowym polu, które rośnie wokół nas (a nie był to burak pastewny przepadkiem?) inna sprawa, że coraz mniejszą wagę przywiązuje się do słów. Oczywiście, że po owocach, dorodnych, nasączonych kolorem, smakiem i fakturą (nie vatowską) ich poznacie, a słowo staje się ciałem, niemniej ciałem wątłym, niedomagającym i heheherlawym, brak mu witamin zwłaszcza z grupy e (erudycjas niespospolitas) czy chociażby o (obycie spospolitas) taki mamy… Ton, brak bon ton! I gramatycznego odżywienia, że wysokobiałkowy baton, czy beton? I jeszcze ten byk, a nie, to nie byk nie wielbłąd nawet, mała pchła się pcha. I jeszcze ta dupa Martyny, a może i Maryny, kto by tam wiedział? Wiadomo, pisząc ten artykuł zabieram się od dupy strony, ale trudno. Pozostaje tylko nadzieja, że jak to mawiają Angielki i Anglicy, tekst nie będzie skutkiem brain fart’u, czyli zaćmienia umysłu, albo jak mawiają inni, pierdzenia mózgu (napisałabym – w tych okolicznościach przyrody- zaczadzenia)… Przecież nie robię nic głupiego, a nic co ludzkie nie jest nam obce… Podobno. No nic.
Czytaj więcej: [811].Ty trąbo! (Albo: przeminęło z wiatrem).Pozwól, że przejdę do meritum. Czy zastanawiałaś się kiedyś dlaczego gadamy o dupie Maryny, a nie innego Witka? A nie, bo to Witka jest tylko witka, zanim ta witka się wetka tam gdzie myślę- albo nawet tak, i tam, gdzie i mnie światło myśli nie dochodzi, to wróćmy jednak i tak będzie, do dupy, nie że będzie do dupy, wszak wiosna idzie (jakby klimat miałby z tym coś wspólnego) ale wróćmy do dupy Mary i to możemy, gadać, mówić, pisać, albo dla odmiany, i pieprzyć. Może choć i to niepewne związek ów frazeologiczny ewoluował do formy, w której go teraz znamy, z: gadać o tubmarynie (czy też tub marynie). Tak jest pisanym łącznie, to instrument muzyczny nic innego jak… Trąbka morska. Tubmaryna (instrument: tuba maryna, trąba anielska, tub maryna; łac. tuba – trąba, marina – morska) – historyczny już instrument smyczkowy zaliczany do chordofonów. Nie widać dzisiaj by ustawiały się hordy chordofonów, albo osób dzierżących je w dłoniach. Cóż. Na pewno by to ktoś zauważyła bo instrument ten wyróżnia się długim i wąskim…. Echem, echem… Pudłem rezonansowym, wzdłuż którego biegła jedna jedyna sttrrrrruuuuna. Może długie i wąskie przedzielone oną właśnie były kiedyś w modzie? I tak, już wtedy wyróżnić można było progi. Nie wiem, czy na każde buty i nogi, ależ były- rzecz o instrumentach.
Porzućmy odzież (nie ma to związku ze zbliżającą się wiosną) a jak nie nadzienie wierzchnie, to przynajmniej wyzute buty, i zastanówmy się jak brzmiał ów instrument? Podobnie do znanej i wspomnianej (tu i ówdzie) trąbki. A kiedy można było spotkać osoby, które potrafiły na nim grać? Dawno, bo w średniowieczu, a i w renesansie mogło się też trafić cosik, melodia w rezonanisie aż do połowy XVIII wieku. I choć dzisiaj nie spotykamy ich, ani w gospodach, karczmach, czy filharmoniach, to możemy posłuchać jak brzmi:
Nie do końca wiemy, jakim był instrumentem, chociaż stali czytelnicy i czytelniczki tegoż blogu, wiedzą, że historia instrumentów jest pokrętna, zawiła niczym nie jedna trąbka, nie tylko Eustachiusza. Wystarczy przyjrzeć się skrzypcom. Podobnież miało być i w przypadku tego instrumentu niby atrybut przynależny aniołom, a gdy odprawiano tańce śmierci, to właśnie akompaniowano sobie właśnie tub marynami. A komu przypisać Maryi, którą spotykamy w księdze chrześcijan i chrześcijanek, czy marynarzom, ludziom pracy, i to ciężkiej, nie wiadomo, i raczej nikt się dziś o to już nie spiera. Niezależnie od tego do kogo należała tub maryna wypowiadać się o tub marynie to z jednej strony: zabierać głos w tematach, o których mało wiemy, czy wiedza ta jest niepewna zważywszy na jej źródła, a z drugiej, mówić o sprawach nieistotnych. A ponieważ fonetycznie, nie muzycznie to całkiem blisko do dupy Maryny, to i tak zostało, kto by się przejmował średniowiecznym instrumentem, i to jeszcze z jedną struną? I nie była to struna Witka, ani Juliana, ten dla odmiana kazał się wszystkim całować w dupę. I nawet napisał o tym wiersz! Do prostego człowieka, taki nadał mu tytuł. Człowiek ów, jak wiemy miał prostą postawę ciała, ale nie wiadomo, czy de jaką dysponował, miał w rozmiarze małym, średnim, czy wielkim. Zamiast jednak rozwijać ten temat warto usiąść na dupie i siedzieć. Jak? Cicho? I czy aby na pewno. Oczywiście można mieć wszystko w czterech literach (niektórzy i niektóre mają w czterech litrach, ale to inna sprawa, kto co puszcza na przelew, no chyba, że jest somelierem, somelierką i tak, zawód ten nie dotyczy tylko wina, nie tylko to ma bukiet…) siedzenie na czterech literach… Tylko jak wtedy wyglądałby mięsień pośladkowy mniejszy czy większy? Wbrew przewidywaniom, krucho, a raczej bardziej zwiotczale. Obawiam się, że tego się już nie dowiemy, za to Aleksander Fredro, ten sam od śrub napisał był odę do dupy. I nie tylko o niej, czy do niej, ale tak, jeśli jesteś ciekaw/ ciekawa, O pierdzeniu też wspomniał, nie wiadomo, czy częściej na dupie siedział, czy ją wypinał:
Od prawieków w całym świecie,
Kogo kolka w boku gniecie,
Każdy sobie pierdzi chętnie,
Cicho, smutno lub namiętnie.
[Aleksander Fredro: O pierdzeniu].
Darujmy sobie jednak resztę otworu, utworu. Niemniej, zauważyliście, że cudze bąki są zwykle bardziej śmierdzące od made in: produkcja własna? Gdy słyszałam: moje tak nie śmierdzą jak twoje, to długo myślałam, że to żart i takie przegadywanie się. A jednak! To mechanizm, sposób na rozróżnienie, co jest nasze, a co obce, co jest potencjalne trujące i może stanowić podręczną, podpośladkową broń biologiczną!
Puszczanie gazów, czasami i huhuhuraganów, a może i nie morskiej, a jednak bryzy, bryzgi jest rzeczą przynależną naszemu gatunkowi i nie tylko: krowy są z tego znane, psy, koty, a nawet właściciele żółwi się nie zdziwią, że o nich napiszę, ale… Śledzie? Zastanawiałaś się może kiedyś czy ryba pierdzi? Bo człowiek pierdzieć musi inaczej się udusi, ni co, to to nie, żarty na bok, wiadomo, a przynajmniej ów persona naraża się na wzdęcia, albo rozciągnięcie jelit brzmi to już mniej żartobliwie i bez rymu, nie wiedzieć czymu.
Dopływając jednak do przykładu taki na przykład śledź. Nie pierwszy lepszy, zazwyczaj kojarzymy dwa gatunki – śledzie pacyficzne i atlantyckie, i przy nich zostańmy, ale nie tak blisko by narażać się… No właśnie na co? – co pewien czas możemy zaobserwować jak wynurzają się z wody, robią to w celu zaczerpnięcia powietrza. Przechowują je w pęcherzu pławnym, a następnie wydalają wiadomo, przez otwór odbytowy. Powstają wtedy dźwięki trwające przez 0,6–7,6 sekund i tak wygląda to i brzmi jakby śledzie pierdziały. Co je wyróżnia? Nie, nie to, że pierdzą, przykłady zwierząt puszczających bąki przodem, albo tyłem jest wiele, i nie ma nic wspólnego z międzygatunkowym savoir-vivrem…
Śledzie, mają – co warto podkreślić, jak na ryby— bardzo dobry słuch, ale co ma wspólnego puszczanie bąków z jakością słuchu? A ma, i to o wiele więcej niźli by się spodziewać na pierwszy rzut ucha. Zaobserwowano, że wspomniane ryby puszczają bąki wtedy, gdy w pobliżu znajdują się inne osobniki, oczywiście należące do ich gatunku dlatego osobom, które zajmują się badaniem tego gatunku przyszło do głowy, że to jest rodzaj… Komunikacji, zwłaszcza, że zaobserwowano, iż głośność bąków przybiera na sile przede wszystkim w nocy, gdy śledź nie widzi, albo widzi o wiele mniej niż w dzień– dzięki temu, że komunikują się dźwiękowo śledzie mogą się wzajemnie odnajdywać i pływać ławicami także w nocy, a to jest o wiele bezpieczniejsze. Większość drapieżnych ryb nie rozpozna ów drgań wytworzonych przez pierdnięcia, ale wiele ssaków morskich ssaków już tak. Nie jest to sposób doskonały, ale sprawdza się, gorzej, że drapieżniki też sprawdzają, co jest w menu, i często tam (gdzieś na horyzoncie) widnieje śledź.
Innym rodzajem komunikacji, pisząc żartobliwie, wykazuje się wąż z gatunku Micruroides euryxanthus jest on bardzo jadowity gad występuje na obszarze, południowej Arizony, części obszaru Nowego Meksyku, zamieszkuje też północno-zachodnie tereny Meksyku na pustyni Sonora kończąc, tam można go spotkać niemniej swojego jadu, na szczęście używa oszczędnie, nie można tego powiedzieć o jego kloace, ale cóż ja na to poradzę? Kiedy ów czuje się zagrożony chowa głowę pod pod ciałem, które zwija w kłębek, wie co się stanie gdy uniesie ogon, i zassie powietrze do kloaki, a potem wypuści…. Towarzyszy temu odgłos o częstotliwości słyszalnej dla ludzkiego ucha tj. ok. 2,5 kHz, i ma nazwę to kloaczny wystrzał. Brzmi znajomo, nie sama nazwa, ale odgłos, który można porównać je do ludzkiego pierdnięcia, tyle, że jest w górnych rejestrach nieco krótsze i – co ważne, można je usłyszeć z odległości dwóch metrów. Tak, wąż odstrasza także swoją barwą, jaskrawą, ale zasób zachowań obronnych jakimi dysponuje, jak na węża, ma pokaźny, dwa metry nie tylko robią różnicę, ale i wrażenie, przynajmniej na mnie. Nie jest to jedyny gatunek węża, który tak może się zachować, wystarczy wspomnieć o tych z gatunku Gyalopion canum, one w sytuacji zagrożenia, nie chowają głowy, czy pod siebie, czy w piasek, co to, to nie, tylko zaczynają się gwałtownie miotać czemu towarzyszy już wspomniany kloaczny odgłos, i defekacja gdzie popadnie. Nie, nie spotkanie takowego nie należy do przyjemnych. A i na długo potrafi zapaść w pamięć, także tę węchową.
Wspomniałam o śledziach, ale nie tylko u nich puszczanie bąków to rodzaj komunikacji, chociaż jeśli chodzi o szympansy, to zauważono, że naturalnym środowisku, czyli w lasach zachodniej i środkowej Afryki, pierdzenie działa jak rodzaj kompasu, pozwala na odkrycie małpy, która nie jest widoczna w gęstwienie, a daje o sobie znać pierdząc! Takie zawołanie: tu jestem. I tak jak u ludzi zauważono jeszcze jedną kwestię wspólną chodzi o zakażenia pasożytami także i małpy są na nie narażone, a co z tym związane i na problemy natury żołądkowo-jelitowe, które wyrażą się częstszym puszczanie gazów. Zaobserwowano, że osobniki cierpiące na wspomniane dolegliwości wzbogacają swoje menu o soczyste pędy krzewu Vernonia amygdalina – zawarte w nich substancje mają działanie lecznicze, nie tylko oczyszczają organizm z pasażerów na gapę, które zagnieździły się w jelitach, ale zmniejszają wydzielanie gazów (jedno jest związane z drugim, jeśli w organizmie znajdują się nieproszeni goście, którzy produkują więcej gazów…).
Naukowcy z Uniwersytetu Yale opracowali inny skład krakersów tak, by trzymane w zoo szympansy mniej pierdziały, albo były bardziej syte? Raczej chodziło o to pierwsze, no dobrze, żartowałam, chodziło o napełnienie żołądka na dłużej, potem zorientowano się, że to pozwoliło na zmniejszenie, prawie wyeliminowanie pierdzenia. Zwierzęta zjadały mniejsze porcje kalorycznego przysmaku, długo przeżuwały każdy kęs za kęsem, dzięki czemu zmniejszyła się ilość gazów gromadzących się w ich jelitach. Uważne jedzenie też temu sprzyja.
Małpy małpami, a ile pierdzi człowiek? Tak, pośpieszne jedzenie (a nie tylko jego skład) sprzyja powstawaniu gazów i u nas. A i puszczanie bąka, nie jest nam obce. Chociaż możemy się (choćby czasowo i żartobliwie) odżegnywać od osoby, która nas tak uraczy. Częstokroć jest to krępujące dla wszystkich osób zaangażowanych w ten proces.
Przeciętna osoba puszcza wiatry średnio co godzinę, do czterech dziesięć do dwudziestu razy dziennie, ale to zależy nie tyle, czy człowiek stoi, czy leży, ale gdzie. Niemniej taki rachunek daje od 500 ml do 1500 ml, przy czym uśredniona wartość wynosi 700 ml. To starczy by wypełnić nimi balon. To tyle, jeśli wspominamy o homo spapiens spapiens. Bo już wieloryby… Te pierdzą nie na niby. Ich bąki są równie duże, co one same. Osoby, które miały okazję znaleźć się w pobliżu wieloryba, który oddaje się tej czynności bąki są niesamowicie obrzydliwe. Tak, wiem, krowa jest w stanie wydalić rocznie od stu do dwustu kilogramów). Szacuje się, że inwentarz jakby nie patrzeć (i nie czuć) żywy – ze wskazaniem na krowy – jest odpowiedzialny za jedną trzecią emisji gazów cieplarnianych wytwarzanych w rolnictwie. Tak, krowa puszcza bąki nie tylko kątem, i nie chodzi o owady, ale o sowite pierdy, ale mało kto wie, że owa, nie święta, krowa to większość gazów wydala nie tylko wraz z wydechem, ale przez… Beknięcia, i to bez zająknięcia. Tutaj nie ma lepszej, czy gorszej strony to nie Shrek. Tak, krowy mają złą prasę w tym temacie. Ludzie, na szczęście nie mogą równać się z krową, choćby kolorową, w kropki bordo, wiemy, już co robiła kręcąc mordą, ale… Wracając do homo sapię..
Jeżeli puszczasz więcej bąków, więcej niż dotychczas to może po prostu w Twoim menu jest dużo błonnika, który jest pożywką dla bakterii produkujących gazy? Osoby, które uprawiają sport, robią to… Częściej gdyż ruch usprawnia prace jelit. Oczywiście mam na myśli okres treningowy, ale warto wspomnieć. I tak, nie dotyczy to sportowczyń i sportowców li tylko. Za nieprzyjemny zapach tego co wypuszczamy odpowiada około jeden procent gazów, a to dlatego, że w ich skład wchodzi nic innego jak siarka (np.metanotiol, czy siarkowodór).Tak, tak nie mam na myśli tylko kapusty głowy pełnej siarry, ale także wino , czy piwko, W produktach odzwierzęcych znajduje się zdecydowanie więcej związków siarkowych! Tak, tak na samym początku wspominałam o pierdzeniu mózgu, ale jednak to nie to samo. (I kto powiedział. bądź powiedziała, że kapusta to głowa pusta?)
Dlaczego doszczegółowiłam kwestie zaznaczając więcej niż dotychczas? Jest jeszcze przynajmniej jedna zmienna, którą należy wciąć pod uwagę, ludzie, którzy mieszkają w wysokich górach, i nie chodzi o wysokie góry ego, pierdzą częściej, a to wskutek ciśnienia, gazy dążą do uwolnienia. Ktoś to kiedyś zmierzył i wyszło co jedenaście minut. Cóż, bywa i tak, chociaż wiadomo, jak ze statystyką jest, dla tych z was, co nie wiedzą, albo zapomnieli/ zapomniały krótki cytacik w bonusie, w bambusie, w nawiasie.
(Ad vocem statystyki: statystyka produkuje olbrzymią ilość kompletnie bezużytecznej informacji, co dodatkowo komplikuje dostatecznie już trudne zadanie zlokalizowania tego, co użyteczne dla kultury. To coś więcej niż przypadek „przeładowania informacją”. Chodzi o „banały informacyjne”, a efektem jest lokowanie wszelkich informacji na tym samym poziomie. Neil Postman). Jednakże wróćmy do pachnącego bynajmniej nie fiołkami, tematu.
Nie jest to sprawa łatwa, jedź mniej (albo więcej: broń taktyczno- biologiczna) mięsa, osoby, które się odżywiają roślinnie spożywają więcej błonnika. I także tu bąk ich nie unika, tyle, że to minie, nie, nie przeminęło z wiatrem (Podobnież mogą one, gazy osiągnąć prędkość jedenastu kilometrów na godzinę). Czasami aż trudno uwierzyć (i poczuć) że owe wiatry, są w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach… Bezwonne. I tak, każdy, ale to każdy z tych, które wypuszczamy ma unikalny skład zapachowy. A ten jeden procent, zmienia jeśli nie wszystko, to wiele. A jeśli już przy zmianach, nie tematu, nie klimatu, ale diety.
Jeśli urozmaicasz dietę na bardziej poselską roślinną to właśnie wtedy Ty, a raczej Twoi ziomkowie i ziomkinie, są narażeni i narażone na nieprzyjemne zapachy częściej. Nie martw się to minie. (Jak wszystko). nie, nie chodzi o aspekt, tego, że zapach szybko się ulatnia, ale, że zmienia się i flora bakteryjna jelit, i te sprawniej radzą sobie z błonnikiem.
Niemniej nie uderzajmy w tony memento mori, jedz powoli, albo w stężenie niekonieczne (a przynajmniej nie w tym wypadku) pośmiertne. Strączki i zboża są źródłem oligosacharydów, czyli pisząc bardziej znajomo: węglowodanów, których nie strawią enzymy. A ponieważ nic w przyrodzie nie ginie, jest to to pożywką dla bakterii w jelicie grubym. Oligosacharydy są rozkładane przez mikrobiotę, a efektem ubocznym jest wzmożona produkcja gazów bojowych. Niemniej jest jeden sposób, jeśli przechodzisz na dietę wege, możesz używać produktów z puszki (które zawierają więcej cukru, ale coś za coś) wtedy będzie znośniej. Pamiętajmy też o tym, że napięcie mięśnia zwieracza odbytu zmienia się w trakcie dnia, a największe rozluźnienie obserwuje się w nocy. Dlatego też wieczorem tuż przed zaśnięciem, ale też rano po przebudzeniu pierdzimy więcej. Podczas snu puszczanie bączków jest niemożliwe, rano po prostu nadrabiamy zaległości. I nie, zamknięcie się w pokoju pełnym tych zapachów nie jest niebezpieczne, no chyba, że pierdzisz nieustannie od siedmiu lat, no dobrze, wystarczy sześć lat i dziewięć miesięcy (w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu), żeby wytworzyć energię równą tej, którą daje bomba atomowa. I komu potrzebna jest taka wiedza?
Rzymski cesarz Klaudiusz, tak obawiał się choroby, która miała być skutkiem trzymania gazów w środku organizmu, że uchwalił specjalne prawo, pozwalające pierdzieć podczas uczt. Inna sprawa, że plemię Yanomami zamieszkujące obszar południowej Afryki pierdzi na powitanie. Można? Można. Ciekawe, czy jest to przed czy zamiast dawania bukietu. I dlaczego właśnie w ten sposób mówią sobie dzień dobry.
A jeśli przy bukietach jesteśmy, to i tu wtręt, całkowicie poważny, w Chinach istnieje zawód analityka/ analityczki gazów jelitowych. Nie, nie chodzi o to, że pieniądze nie śmierdzą (to już ustalone). Dekadę temu można było zarobić pięćdziesiąt tysięcy dolarów miesięcznie. Według alternatywnej medycyny chińskiej każdy bąk ma swój złożony bukiet zapachowy (nie mydlić ze składem :59% azotu, 21% wodoru, 9% dwutlenku węgla, 3% tlenu i 1% siarkowodoru (przypomnienie: ostatni: cuchnie, nie cudnie).
W zależności od toczących organizm schorzeń – gorzkawy, kwaskawy, słodkawy czy zalatujący rybami. Podobno jeśli jest to zapach mięsny, można wywąchać wewnętrzne krwawienia. Zanim wybuchnę nie nie, uwalniając wewnętrzny powiew wiatru, ale śmiechem, dodam, że jest to zawód poważny, trzeba nie tylko przejść długie szkolenie, i zdać egzamin, ale po za formalnymi wymaganiami (zero alkoholu i papierosów) wiek od osiemnastu do czterdziestu pięciu lat, brak schorzeń jamy nosowej, ale i naturalne uzdolnienia w tym kierunku.
Do podobnych praktyk angażuje się psy, które tresuje się w taki sposób, by potrafiły na podstawie próbek moczu wywąchać raka prostaty lub po zapachu stolca wyczuwają raka odbytu i ta dokładność sięga dziewięćdziesięciu siedmiu procent. Przy czym należy pamiętać, że nos psa z ludzkim jest o wiele bardziej czuły. Według szacunków psi węch, jest nawet dziesięć tysięcy razy bardziej czuły niż nasz, a gama rozpoznawalnych przez psy zapachów, jest dużo bogatsza, niż gama widzianych przez nas kolorów – szacuje się, że psy są w stanie rozróżnić ponad pół miliona różnych zapachów.
Aby ludzki nos (mózg) mógł zauważyć zapach, który szybko (hmmm?) się ulatnia powinien on trwać minimum sekund sześć, stąd też wspomnienie o puszczanych przez śledzie gazach, chociaż nie wiem, jak rozchodzi się zapach w wodzie na głębokościach.To, że potrafią rozpoznać smak i zapach, to pewne. Zmysł węchu ryb to dwa woreczki znajdujące się na głowie, pod skórą, tuż przed oczami. Takie wory pod oczami.
Pierdzenie, choć nie często, by nie napisać rzadko, poruszany temat, jest wpisane w nasze życie. I tak, pierdzieć można i po śmierci, do trzech godzin po przemeldowaniu się ponieważ taka jest biologia ludzka, chodzi o kurczliwość mięśni. Trudno uwierzyć, że tworzenie pierda, zaczyna się w przewodzie pokarmowym, tak wraz z jedzeniem połykamy powietrze (tlen i azot) gdzie tam jeszcze pięć metrów (uśredniając) jelita dlatego pokarmy i płyny, które wkładamy do ust zdążą ostygnąć, kto z Was uwielbia cieplutką kawkę? Nie, nie chodzi o ptaka z rusztu, ale płynne złoto, ożywczy napój bogów, albo przynajmniej koksów na siłowni, to dzięki długości jelit można pić nawet bardzo ciepłe napoje, nim dotrą do nich, zostaną schłodzone (i zmieszane), ale nie o tym, wracam do tematu, ponieważ jeszcze przynajmniej jedna kwestia została do poruszenia. Głośno czy cicho? Oto jest pytanie, nie tylko o to co jadłaś na obiad, kolację, czy śniadanie.
Wbrew temu co nakazuje, Jennefer Ciri rzucanie zaklęcia, wydanie z siebie mocy nie powinno być tak jak puszczanie bąka na przyjęciu, ciche, no chyba, że mówimy o bibach wydawanych z edyktu Klaudiusza (ale to zostało ustalone) tam można było głośno i dosadnie, nie żeby pięknie, albo przynajmniej ładnie, ale składnie i zdrowo. Skład o którym już wspomniałam czyni bąka głośnym i szybkim, ale może stać się tak, że w jelicie cienkim flora bateryjna zostaje zachwiana, czy zaburzona chociaż nie tylko to, może być przyczyną, że bąki staną się cichsze. I nie będzie miało to nic wspólnego z naszą intencją. Może być to związane z procesem gnicia i fermentacji zachodzącego w jelitach, bakterie produkują więcej siarkowodoru, obniżony zostaje poziom dwutlenku węgla, i wodoru, tak to one nadają ton, wypuszczanym gazom, przy równoczesnym zwiększeniu siarkowodoru, warto wtedy zbadać i zobaczyć, czy nie mamy chorej śluzówki jelit, albo nie toczy się proces zapalny w organizmie. Tak, może być to przedmiot badań. I to całkiem poważny. I nie należy stawiać sobie, albo komuś diagnozy na podstawie jednego artykułu. Przecież nie zawsze żyjemy z pasażerem na gapę takie dla przykładu zakażenie pasożytami (na przykład lambliami), mamy choroby jelit, chociaż możemy wskazywać nadwrażliwość na niektóre pokarmy – wszystko to również zwiększa częstotliwość puszczania bąków i sprawia, że ich zapach jest, pisząc eufemistycznie bardziej odczuwalny nie tyle niebanalny co brzydki. Czasami przyczyną zwiększonej produkcji gazów jest gęstsza flora jelitowa – w jelitach niektórych ludzi żyje wyjątkowo dużo bakterii i innych mikroorganizmów, które także produkują gazy. Co skutkuje tym, że częściej w puszczaniu bąków wiodą prym. Cóż, mało jest tematów tabu, i takich, które potrafią wprowadzać w konfuję, czy wstyd. O pierdzeniu mówi się, albo żartobliwie (prześmiewczo) wspominałam już książkę pod znamiennym tytułem: Sztuka pierdzenia albo wcale. Jednakże pary z długim stażem, mające ze sobą dobry kontakt, mogą porozmawiać także o tym, co wpuszczają, wcale nie cichaczem, do atmosfery, nie, nie psują jej przy tym. No… Może na chwil kilka.
Prawie dwa miesiące ciszy na blogu… to się musiało skończyć jakimś grubszym tematem. W końcu coś wartościowego a nie jakieś tam, panie, tralalala czy inne obrazki. Szacun!
No i wszystko pod(t)parte cytatami z Sapkowskiego, ku chwale!
Warto było czekać.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dwa miesiące? To już tyyyyle? Miło, że czekałeś, doceniłeś i napisałeś. 🙂 Dziękuję. No, jak pisać, to już pisać, a nie takie pierdu, pierdu. Dobrego dnia.
PolubieniePolubienie