Dobro rodzi się wtedy kiedy człowiek zapomina o sobie*.
[Lew Tołstoj].
Zapominanie to bardzo trudna sztuka. Acz skutki jej doskwierające. Przypominanie do którego nawoływałam nie tak dawno, też do najłatwiejszych nie należy. Kto z szanownych czytających osób zaglądających na blog ów zwrócił zwróciła uwagę, że brak jest ósemki? Nie mojej własnej, w garniturze mam nadzieje białych zębów, ale artykułu o takim numerze? Nikt. Cóż, może ktoś zapomniał?
Henri de Toulouse Lautrec mawiał: Oczywiście nie należy pić dużo, ale często. Napominał także Nie zapominajcie, że jesteście tutaj żeby pić. Na imprezach, które organizował sam. I tak, oczywiście, nie imputuję, Ci, że nie pamiętasz bo piłaś/ piłeś. Tak, lubię kawę niemniej, Henri wspominał o trunkach innych. Nie należących do innych, to też, ale innych niż kawa przecież nie rozkoszował się jej barwą, ani bukietem / profilem smakowym.
Niemniej są badania, wedle których mózg przeciętnego człowieka nie przechodząc przez proces treningu pamięci tak jak już osławieni taksówkarze i taksówkarki w Londynie jest w sanie zapamiętać do trzystu tysięcy mnemonów -czyli pojedynczych informacji.
Od niepamiętnych czasów mówiono, że zapominanie jest defektem, tak też postrzegano ułomność ludzkiej czego? Blake Richards i Paul Frankland dowiedli natomiast, że ludzi mózg ewoluował tak by aktywnie zapominać, a nie pamiętać jak najwięcej i jak najdokładniej. Gdyby tak na to spojrzeć to można powiedzieć, a nawet napisać, że zapominanie jest niczym optymalizacja . Odrzucasz niepotrzebne, nieprzydatne. Osłabianie i/ lub eliminacja połączeń synaptycznych między jedną grupą neuronów a drugą, w których zakodowane są wspomnienia. Druga kwestia to generowanie nowych neuronów chociażby z komórek macierzystych. Gdy nowe neurony tworzą się na przykład w hipokampie, wraz z nimi powstają nowe połączenia i dana ścieżka pomiędzy neuronami nie jest już taka jak dawniej, wygląda chociażby nieco inaczej, w sposób odmienny wyglądają obwody następuje nadpisywanie wspomnień, które są przechowywane w tychże obwodach, tym samym do wcześniej zapisanych zdarzeń jest trudniejszy dostęp, tworzy się coś na kształt palimpsestu. To może wyjaśniać, dlaczego dzieci, u których hipokamp wytwarza jeszcze więcej neuronów, zapominają tak wiele informacji. Fascynujące! Przynajmniej dla mnie.
Gdy pijemy alkohol nasz hipokamp, a raczej dwa, bo to struktura parzysta w mózgu, działa inaczej niż w stanie trzeźwości, nie zapominamy, gdyż urwał się film, to nie ma nic z tym wspólnego, ale te struktury podobne do konika morskiego nie mogą stworzyć nowych wspomnień, dlatego też możesz nie pamiętać co się działo w trakcie piątkowej imprezy u Wojtka.
Pomyśl czule o swoim zapominaniu, a jak chcesz jeszcze raz rzucić okiem na bukiecik fiołków to zapraszam do tego spisu treści:
- Nie odkładaj małych radości na potem. Potem może nigdy nie nadejść.
- Czego chcę i czego potrzebuję? O stawianiu sobie celów.
- Zamiast.
- Jak, i zwierzę Ci się, że nie chodzi o zwierzę.
- O nie żywnościowej racji. Nie, nie będzie oracji.
- Wschód, czyli o tym, że warto choć raz w miesiącu wstać przed świtem.
- Nie tylko o głodzie, czyli dobra karma.
- O zasypywaniu dołków.
- Zastanawiałam się, czym jest dla mnie uprzejmość.
- Od oddechu do oddechu.
- Gdzie?
- Krótka rozkmina o gospodach.
- Perspektywa. Tak po prostu, chociaż…
- Przypomnieć sobie.
- A może i kolejny.
- Banał, czyli co mi wyszło ze składania życzeń.
- Zatrzymać się.
- O tęsknocie.
- O podróżach w przeszłość i ich stronie A i B.
- O sztuce, przynajmniej tej, układania kamieni. A czy to coś zmieni? Nie wiem.
- Pytanie, które mnie nurtowalo.
- Jeszcze raz rozkmina o razach.
- Każdego trzy, czyli trzy po trzy o tym i owym.
- Takie kwiatki: Ani o bzach ani o fiołkach.
- …
- Może i nie siedmiomilowe, ale wygodne buty.
- Ta cholerna dyscyplina!
- Nie no coś Ty!
- Mimochodem o tym dlaczego po zapoznaniu się z treścią poradnika nic się nie zmienia w życiu,
Dziś publikowany był ostatni fiołek #FiołkiSensuWierzchołki! Jeśli chcesz możesz przeczytać jeszcze raz, albo zajrzeć do starszych artykułów – zwłaszcza jeśli jesteś tutaj (względnie) od niedawana.Może kiedyś jeszcze wrócę do publikowania mikstur z miniatur.
*Nie wiem, czy w tym przypadku Lew T miał rację. Co to znaczy, zapomnieć o sobie?
#FiołkiSensuWierzchołki! Takie wyrosły! Można się delektować przecież życie to nie wyścigi, prawda?
** Gdyby położyć ósemkę na dowolnie wybranym booku oznaczała by nieskończoność… I takie to zapamiętanie się w zapominaniu… Wyścig z czasem…
Są takie rzeczy, o których bym zapomniał. Np. moje trzy operacje. Samą procedurę tych operacji, badania, kłucia, zabieranie na blok…o tym bym chętnie zapomniał na dobre, natomiast zachował całą towarzyszącą otoczkę (wyjazdy do Stanów, ludzie, miejsce i zdarzenia jakie mnie tam spotkały), gdyż ta zawsze bardzo przyjemna…
Ale nawet to, o czym chcemy zapomnieć koniec końców jest potrzebne, bo staje się częścią tego, co nas kształtuje i wzbogaca.
Kawy zasadniczo nie pijam. Ostatni raz zbożową Inkę za dzieciaka, a w późniejszym okresie może ze dwa łyki takiej normalnej. Od zawsze jakoś wolałem herbatę, kakao, czy sok jabłkowy 🙂
Pozdrawiam Cię serdecznie!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hej, rozumiem Cię doskonale, chociaż Ty miałeś niesamowite szczęście, byłeś w Stanach. Nie wiem jak mają wszyscy. Jestem bardzo daleka od tego rodzaju uogólnień, a co jeśli nie wzbogaca? A co, jeśli przyjęło się tylko tak mówić, i to jest frazes, oczekiwany, ale jednak? Rozumiem, że Ciebie takie przeżycia mogą ubogacać, i fajnie, że podzieliłeś się swoją perspektywą, Mam prośbę, pisząc o pewnej, swojej zapewne perspektywie, wypowiadaj się w pierwszej osobie liczby pojedynczej, to ułatwia pespektywę, pozwala unikać uogólnień, dziękuję z góry.
Czy cierpienie jest potrzebne? Z mojej perspektywy? Nie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cierpienie jest absolutnie potrzebne. Problem w tym, że życie i świat tak są urządzone, że chyba nie da się cierpienia uniknąć. Takie jest moje zdanie przynajmniej, trochę poparte doświadczeniem 🙂
I bardzo przepraszam, że odebrałaś to ogólnikowo. To jest oczywiście tylko moja opinia. Każdy ma przecież trochę inne doświadczenia.
Co do USA to tak, miałem niesamowite szczęście… Chciałbym tam jeszcze kiedyś wrócić.
Ściskam Cię mocno!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
*NIE JEST absolutnie potrzebne. Wybacz zjadło mi wyraz.
PolubieniePolubienie
Spokojnie. Uściski, dobrej nocy. :-). Dziękuję za poprawienie. To istotne.
PolubieniePolubienie
Pozwól, że rozgraniczę dwie kwestie. Chciałabym, by było to pomocne, nie tylko dla Ciebie, ale dla osób, które może też będą to czytać?
Nauczyłam się, że jak ktoś piszę ludzie myślą to i to” to często (nie, że zawsze, i nie, że ogólnie, tylko często jak z daną osobą rozmawiam) ukrywa ona swoje zdanie, pod „ludzie myślą robią”. Nie chcąc wypowiadać swojej opinii, bo na przykład się boją, albo sądzą, że” wszyscy tak mają”, bo dana osoba jest o czymś przeświadczona, a to jest przecież różne od tego, jak ludzie mają . Mam nadzieję, że widzisz różnicę, jeśli nie, to postaram się wyjaśnić w bardziej przystępny sposób.
Bardzo dobrze, że wyrażasz swoją opinie, jest to jak najbardziej na miejscu.
Pisanie we własnym imieniu, szczególnie jak masz do dyspozycji tylko blog (bez żywej rozmowy) ułatwia sposób komunikacji, chociaż może być dla niektórych nowe, wymaga dłuższego zastanowienia.
Serdeczności!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję za wyjaśnienie tej kwestii 🙂 Nie chciałbym czymś nieświadomie Ciebie lub innych urazić 🙂 Postaram się w takich przypadkach wyrażać nieco jaśniej na przyszłość 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję, miłej nocy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Dobro rodzi się wtedy kiedy człowiek zapomina o sobie*
Przepraszam, że będzie całkiem nie na temat, ale to motto mnie tak zainspirowało.
Po pierwsze, po przeczytaniu tego wpisu doszedłem do wniosku, że motto nie ma wiele wspólnego z jego treścią.
Na mój rozum wpis daje szereg cennych rad i instrukcji na temat higieny mózgu, a ostatecznym celem jest – bardziej efektywnie PAMIĘTAĆ o SOBIE.
Po drugie – Tołstoj…
W związku z wojną w Ukrainie zauważyłem kilka komentarzy typu – to jest działanie mrocznej strony rosyjskiego ducha.
Lew Tołstoj tylko to sygnalizuje – zapomnij o sobie.
W Zmartwychwstaniu jest to chyba nieco rozwinięte, ale wyznam że nie doczytałem do końca ze względu na akcenty okrucieństwa.
F. Dostojewski prezentuje w Zbrodni i karze.
Młody student o dość chwiejnym charakterze zabija lichwiarkę.
Zostaje złapany przez policję, skazany na lata katorgi i oto okoliczności ubezwłasnowalniają go, nie może wiele mysleć o sobie, stwarza to miejsce dla czystego dobra – znajduje porozumienie z Bogiem, czuje Jego miłość, na horyzoncie pojawia się nieskazitelnie czysta dziewczyna, która obdarza go miłością, i obojez radością patrzą na czekającą go katorgę gdyż wiedzą, że niesie ona dobro.
W Braciach Karamazow znajdujemy pogłębienie tematu.
Aby naprawdę uwierzyć w Boga i pokochać go, dobrze jest popełnić zbrodnię, tak straszną, żeby zostać potępiony przez cały świat, żeby poczuć pogardę i nienawiść do samego siebie.
Wtedy dopiero możemy poczuć, że Bóg jest naszym jedynym ratunkiem i nadzieją.
A więc Putin może nas jeszcze zaskoczyć.
Żeby się trzymać w kręgu literatury zakończę mottem z Powieści za trzy grosze Bertolda Brechta – człowiek chętniej hołduje dobru niźli złu, ale okoliczności nie sprzyjają mu.
Pozdrawiam.
=
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cześć, nie masz za co przepraszać.
Motto jest tak dobrane by stanowiło antytezę. Moim zdaniem nie można zatracić się w pomaganiu i nadal wykazywać się dobrostanem psychicznym. Tołstoja, rzecz ujmując eufemistycznie, poniosła fantazja? Wiadomo, że umarł na raka płuc, ale czy wierzył w boga/ Boga, badacze i badaczki się spierają. W chwili śmierci miał powiedzieć: ‚Pójdę gdziekolwiek, byle nikt mi nie przeszkadzał” nie wiadomo, czy rzeczywiście tak powiedział, czy zdanie to zostało mu przypisane. Wiadomo jednak, że w życiu prywatnym dla swojej żony był tyranem.
Kiłę próbował leczyć religią, ale nie medycyną, ta, nieleczona, spowodowała u niego ostre zaburzenia psychiczne, o czym się nie mówi, niestety, albo bardzo rzadko. Chociaż z tym leczeniem to też nie wyglądało kolorowo. Za prekursora leczenia kiły można uznać Paracelsusa, który zwalczał ją nie samą chęcią ale rtęcią. Zalecał wcieranie jej w ciało w postaci maści. Nie tylko krętek był blady, ale częstokroć trupioblady był chory/ bądź chora bo żegnali się z tym światem czem prędzej jak wiadomo rtęć to wywoływała wiele skutków ubocznych, często nawet przyspieszała śmierć chorego. krętka bladego po raz pierwszy udało się wyizolować w 1905 roku Fritzowi Schaudinowi i Erichowi Hoffmanoqi. Natomiast to August von Wassermann odkrył pierwszą metodę rozpoznawania kiły ale dopiero Paul Ehrlich wynalazł i wprowadził na rynek medyczny lek Salwarsan stało się to dopiero w 1909 roku, lek ten miał sporo skutków ubocznych (ale w porównaniu z rtęcią…) Ten sam badacz zmienił formułę leku na bardziej przyjazną dla osób stosujących Neosalwarsan był dostępny dopiero 1911, czyli rok po śmierci Tołstoja, może nie cały. Niemniej, jeśli już Paraselsus zdecydował się leczyć kiłę, to jakieś terapie, które łagodziły przebieg choroby realnie były dostępne i za czasów Lwa.
Pozdrawiam również! Miło Cię czytać po przerwie.
PolubieniePolubienie