Gdy to piszę, słucham jak Wisława Szymborska czyta (tak, wciąż to robi na przekór czasowi, przestrzeni i niektórym nie świętym) ciągle swoje —wiersze z tomu Dwukropek:
Tęsknie i pragnę stawiam przecinki. Rozpoczynam zdania i godziny, które skraplają się miniaturami minut w w kałuż!ach myślenia. Rozciągam zmysły masuję je wymagającą czułością w punktach spustowych, dając od!począć. Czekam na powroty, na zapach, na kropki kroków porozrzucane obmacanym rytmem, nasłuchuję, szurania walizek, podskakujących na kostce brukowej. Dzwonka domofonu, albo chociaż tego u drzwi, pukania, spojrzenia, które tak dobrze (z)nnam, z nutą świeżości miłości,która uparcie rodzi się i trwa przez nitki tkając pajęczynę zmarszczek powlekającą dni i daty. To właśnie ta Miłość mówi pełnymi czułościami, choć wszystko jest jak zwykle już nigdy jest jak przedtem, a potem to ledwie spojrzenie wspomnień gestów i mgnień. Na własność? Na raty? Ma własną wystruganą oś(ć) i na zatracenie. Na zapomnienie Historii.

Z braku mądrego komentarza wzdycham jedynie…