
Nie wiem nic, nic o snach (ważek, ciem i motyli).
Tli się dzień, żarzy skwarem sierpniowym jeszcze, jeszcze, jeszcze je szcz eeee. Skąd płynie spokój? Rozlewając się na barki i wzdłuż kręgosłupa.Rozluźniając mięśnie i oddech. Szmer. Głaszczący kształty i faktury, nasycający barwy i zapachy.
Gdzie ma swoje źródło, bijące, żywe, i orzeźwiające niczym łyk powietrza, improwizacja kroków wyjęta z jazzowego taktu, szeptu, bliżej ciszy smak ku zieloności.
Zanurzam opuszki palców powoli czując mrowienie w powietrzu bez słów. Obmywa mnie hałas przejeżdżających samoch(ł)odów. Szczępki kroków, i chmurlandia znaków nad głową.
Nie wiem nic, nic o snach (ważek, ciem i motyli).
Zamykam oczy, próbuję smakować dotykalność świat(ł)a, faktur, figur, płaszczyzn. Zamykam oczy, by (o!)tworzyć. Chwycić minutę zachwytu i tu i tam.
Nie wiem nic, nic o snach (ważek, ciem i motyli).
Z gęstego gorącego gazu wyłoniły się gwiazdy, wokół nich planety połknięte przez galaktyki. Kałuże, kratery i pył. Ożywione tłuszczu bąbelki urodziły bakterie, zwierzęta i spojrzenie, (także) ludzkie pulsujące, życiem, energią, informacją, cząstka, po cząstce w małym palcu u nogi. Tat_łaź tatuaż śladu.
Im więcej nie wiem, a wierzę w wiedzę i podążam za jej użytecznością i praktycznym wymiarem tym więcej widzę i więcej spostrzegram piękna w pęknięciu harmonii wącham wrzenie świat(ł)a tła, i rozumiem doświadczając. I stwarzam. I… Spójni[c]k łączy to co niepoznane z tym co obmacane. Z(a)danie. Opowieść. Historia, a pod powierzchnią pulsują nitki gramatyki na stylu zderzenia neuronaliów. Uff… Wdech, wydech… Oddech.
Nie wiem nic, nic o snach (ważek, ciem i motyli).
Naprawdę trudno jest dyskutować, mimo zaproszenia do dyskusji. Twoje teksty są zamkniętą całością. Trudno coś tu dodać. Może tyle, że ten jest wyjątkowo piękny.
Czarny Pieprzu. Miło Cię widzieć i miło Cię czytać.
Niebawem postaram się napisać coś otwartego. 🙂
Dziękuję za komplement.
Niech Twój dzień będzie dobrym, i (jeśli sobie tego życzysz) mniej upalnym. :-).
To prawda, nic dodać, jedynie zachwycić się grą słów Twoich, moje zbędne…
Jotka, miło Cię widzieć, i czytać. Co jeszcze? Można zasubskrybować blog, można zahaczyć sobie w szpalcie swojego blogu odnośnik, by nie zapomnieć i być na bieżąco, a nawet wrząco 🙂 Można pobłądzić między wpisami, a tak poważnie to cenię sobie dyskusję bo ona jest taka rzęsista, nie tylko ciekawa, ale jest na swój sposób wiodąca. Pozwala rozwinąć temat, i jest, wielogłosowa. Ale też może być trudna, z tego względu, że społecznie przyzwyczajane jesteśmy do wymiany zdań, a nie do dyskusji, która zawiera (może zawierać) w sobie element różnicy.
Dlaczego zbędne?
Bo zawstydzasz mnie erudycją, po prostu 😉
Gdzieś mi umknęłaś w zawirowaniach blogowych, ale teraz zapisuję:-)
Nie było zamiarem zawstydzać, :(. Niemniej cieszę się, że zapisujesz, i że będziesz bywać.
PS. Mamy taki sam stosunek do kawy, wiesz?