Spójrz gwiazdy matowieją i niczym się nie mienią, zwykliśmy je zaklinać i szczęście swoje mijać…
[Pod niebem pełnym cudów, słowa i muzyka Adam Nowak, album: Cztery, 1994].
Ileż to razy.
Słyszałam
tę piosenkę.
Nie zliczę.
Kiedyś.
Gdzieś.
W różnych /deko/racjach:
Stacjonarnie i w biegu: na orientację, rzek, dat, okoliczności-nie zawsze łagodzących (i łagodzonych [o]krągłymi zdaniami). Sądząc, myśląc, wiedząc, i wodząc. I siwiejąc. Chcąc nie chcąc.Odchodząc i przychodząc. Sadząc (kwiatki, rabatki i błądy, wielbłądy) Kawę lub czekoladę niespiesznie sącząc. Siedząc na brzegu lub pływając wpław. Maczając ręce w farbie spraw. Zaciągając się zapachem skoszonych traw i zażywając różnorakich straw.
♠♠♠♠ ♠♠ ♠♠♠♠♠ ♠♠ ♠♠♠♠
Właśnie niespiesznie i spodziewanie mniej (a konkretnie nie mijając się z prawdą o cal, to nie spodziewając się wcale) dokopałam się, do nowych znaczeń, przede mną w niej ukrytych, tych, i tych i (jeszcze) innych. Hen,hen tam, tych… Tam.Tamtych.
Słowo
wy
trych.Trach, machu mach.
Choć intencjonalnie nie wykonałam żadnej pracy. Podane mi zostało na tacy. A tak z poważnie, po i ważnie z deko. Choć i łagodnie i lekko. I blisko, bliżej i daleko…
♠♠♠♠ ♠♠ ♠♠♠♠♠ ♠♠ ♠♠♠♠
Myślę, że miało szansę się tak zadziać dzięki zaproszeniu Kingi Prais. I takim właśnie wykonaniu. I aranżacji.
To piosenka nie tyle o fizycznym od– czy: do -chodzeniu, i mijaniu. I odda(–) leniu ,laniu…Po mijaniu i przemijaniu, co o mnogości różnorodności spiętrzonych sprzeczno-możliwości… O!
[Piosenka] o…
O odstawaniu i przystawaniu, I przystawaniu, i przystawianiu, i przycinaniu. O /od-/ i -stawaniu: się Sobą, o nieuchronnym żonglowaniu albo/i żegnaniu się z: nawykami, przyzwyczajeniami, przekonaniami, [przeko] i marz[e][a]niami, przytakiwaniami i zaprzeczeniami, ale też: żegnaniu tych, których znaliśmy, albo byliśmy / byłyśmy o tym przekonani/ przekonane,
o żegnaniu się z tymi, którymi byliśmy i byłyśmy.
O rozeznawaniu i smakowaniu, i poznawaniu i trwaniu. Podążaniu, i zdążaniu. Zużywaniu czasowników i powrotów: Do Siebie, Do Ludzi, Do miejsc.
To śpiewania i mierzenia o marzeniach co marzną, czasami, lecz nie zastygają w sztywności bezruchu. Bez ruchu. Choćby w duchu.
Epoki.
Ale jest tu także przestrzeń innych mgnień i zamgleń.
Na towarzyszenie, na spacer ramię w ramię. Noga w nogę, na: chcę i (nie) mogę. Na relacje i ich pielęgnowanie. Na: próbowanie, i na po prostu (lub: po krzywu) uparte (nie)robienie. Na szczyptę stoickiego szaleństwa. Na na na na… Na przeglądanie się w lustrze, i w (cudzych) myślach.
Na patrzenie i widzenie, czasami: przywidzenie, czasami zobaczenie, zrozumienie, mgnienie. Zdziwienie. A czasami na gapienie się. Na Bycie i nabycie (linii [prze]konań, albo ksiŻek, map papilarnych zdziwień weń wejrzeń). Na szycie Życie. W chwycie i zachwycie. W biegu zdarzeń ściegu i innych sposobów i wrzeń.Wierzeń i niewierzeń. I spokojeń i innych spojeń. Na nanananana na…
Gram- grama- i -tyki grawitacji atrakcji i innych racji. Deko, deczko racji. O głodzie co na przeszkodzie… O echach ech, wdech i wydech. Wdech i wydech. Gam gimnastyki na styku myśli co tu się zmarszczkami ziści. Gram. W zespole i solo. Mono- dram. Gram.
Piosenka, o
… O opuszczaniu:
oka,latawca, gniazd, mieszkań, myśleń, za myśleń i z- myśleń, albo: o opuszczeniu strefy komfortu (ale nie strefy bezpieczeństwa). O smokach i o smakach samotności, albo bliskości, bliskoznaczności, daleko-wzroczności, wielo-znaczności i ich wielości warstwowości i ich stopniowalności…. I innych gości(ń) świadomości
Obecności. Styku. Na granicy dotyku. Dotyk ku…
Piosence…
Piosence. O:
oo[d]krywaniu (nie) pewności.O przepisie na konfitury z czasu i emocji.
O kruchości namiętności. O drążeniu i dążeniu i (nie) osiąganiu zamierzeń i miar wszelakich i o cerowaniu spacerów i o dzierganiu celów. O tym jaki mamy apetyt na zachwyt. Na [nie]zwyczajną codzienność. O byciu z ludźmi, a czasami (o patrz! Obłok) obok nich: byciu. O wspólnocie i odrębności. A może i krzcie obcości. I jeszcze… o tym
co w Życiu zmieszczę.
Takie moje wędrowanie w odkrywanie. zasłuchanie i usłyszenie (p)O całości.
♠♠♠♠ ♠♠ ♠♠♠♠♠ ♠♠ ♠♠♠♠
Sterczy. Wystarczy(!)
[po]-
-słuchać,
a zdarza się,że:
się usłyszy.
[Wy- star– czy… Czy? ]
— Zmrużyć uszy.
I zapamięta[ć] ,choć pamięć jesiennie zziębnięta i przemoknięta
i zdarzy się, że za[( )]chwyci,
chwyci
po[d]
chwyci
by [po]nieść w Życie. Delikatnie. Olśnienie[m] tchnie…
[Pod niebem pełnym cudów. Kinga Preis, Andrzej Jagodziński, Adam Nowak Raz Dwa Trzy,Narodowe Forum Muzyki, Wrocław, 2015r].
Być może nie wiem o czym jest ta piosenka,ale wiem, czym się dla mnie stała*.
O bieganiu [już było]. O chodzeniu [też]. Teraz pora na deser spacer…
A tu wersja z wizją, pięknie to wygląda.
Tak więc śpiewam sobie . Dzień trzeci…(Jak z nut) [z]Leci.
A co jeśli piosenka jest pratekstem, pre-tekstem. Palimpsestu gestem, ledwie szelestem. Echem… [E]hem.Hmm I uchem. Weny łasuchem. Piękno- i ciało- i umysło- duchem? [Wz]ruszenia okruchem…
Po lekturze tego typu wpisów na Twym blogu mam zawsze nieodparte wrażenie, że lewitujesz (być może całkiem nieświadomie, acz kto wie?) gdzieś między Stedem a Karma Kagyu. Odrzucanie przyzwyczajeń, chłonięcie otoczenia takim, jakim ono jest. Patrzenie na wskroś. Czerpanie radości z najmniejszych spraw (i z tych wielkich też). Takie wpisy czytam do końca, co akurat w tym zakątku Sieci jest dla mnie rzadkością 😉
Dziękuję.
Nie lewituję, albo o tym nie wiem ledwie. :-).
[Aktualizacja]. No i tekst jest krótki. :-).
Na początku Steda nie skojarzyłam, być może dlatego, że nie znam jego prozy. Ale napiszę, że lewitacja to kusząca perspektywa…