Prometeusz śmieje się cicho. Jest to teraz jego jedyny sposób wyrażania niezgody na świat.
[Stary Prometeusz, [w:] Król mrówek, Zbigniew Herbert, Kraków, a5, s. 88].
Robię wielbłądy, wiele wielbłądów, uff, (jak gorrrąco) karawanę swoją widzę monotonną, tfu, ogromną (i nie wskutek wad w(_)zroku). Całą karawan[n]ę, w dodatku, ona jedzie dalej. A im dalej w las (chociaż to ogary weń poszły, sa sa) w tym więcej drzew,ech. Jak to mówią, a nawet piszczą, piszą, znaczy się: niech drzewa na nasze trumny rosną jak najdłużej. A co tam! Już widzę swoje, sekwoje! O yeee. Ech, ech. Z drugiej, i kolejnych stron, nie mogę się pogodzić z niechlujstwem język [tym i] owym. Gdy słyszę wogle, albo… Inne kwiatki, to przekręcają mi się okulary na drugą stronę, i nie piszę tu tylko o soczewicy, to znaczy o innych ogniskowych i takich tam kap kap kap kapelusikach, to znaczy cylindrach… Kap, kap płyną łzy. Zgryzoty, tak, że można się odwodnić. Nić naprawdę nić nie pomoże, przyszyj to sam/a! Chociaż nie zamierzam tego udowodnić. Odwodnić. Wracając do tematu. Prometeusz już się nie śmieje. Nie wspomnę o (jego) żołądku. Co prawda, dał ludziom Ogień, niósł sagan [o]świty, o zez ty, pewnie jemu też sposób prezentowania treści nie tylko leży na /w [w ą] t[o] r o b i e, ale w głowie się nie mieści.
Sadzenie wielbłądów, przyzwolenie na niechlujstwo, nieprzygotowanie, Albo o in tej gęncji. I rozum. I żołądek. Chociaż przez ten [d]ostatni do serca, to znaczy, że jednak kardio- mniej-ar rytm[e]icznie, Anemicznie? Logicznie? Czy jakoś [w] takt:
[Bezbłędny, z albumu: Dorota Miśkiewicz. The best of, Dorota Miśkiewicz, o której już wspominałam przy różnych okazjach, źródło nagrania].
Logicznie? Ale z pewnością nie gramatycznie, ale dramatycznie, tak że zęby swędzą i myśli dostają drgawek, czkawek i ogólnie jest nieszczególnie. Szlag mnie trafia, nadal, gdy oglądam vlogi, słucham (pseudo)audycji niby „wyluzowanych”, albo i nawet, co najgorsze, nie, i merytorycznie tak naprawdę nie przygotowanych ludzi, którzy dbają o wygląd, o ułożenie rąk (to nie jest prawda, że wieżyczka z dłoni, dodaje nam kompetencji) ale takie pobieżne wypowiadanie (nie czytał_am/em ale się wypowiem, albo przeczytał/em przeczytałam kilka faktów wrzucę na mój fantastyczny blogostan, vlogostan, zajmę się lifestylem). To papugowanie po tym co jest wrzaskiem mody na Zachodzie. Ja rozumiem, że vlogi na youtube są antytezą teletrelewizji, ale do jasnej, ciemnej, i tej w cętki, cholery, to nie chodzi o to by właśnie takie postępowanie było usprawiedliwieniem, i do tego czymś co należy pielęgnować.
Nie chce mi się o tym pisać,
Ale nie da się nie pisać,
Chociaż mi powinno zwisać
Tak, jak wszystkim wkoło zwisa;
Skoro jednak mi nie zwisa,
No to muszę o tym pisać, tak, czy siak.[Przyśpiewka byle jaka o europejskości Polaka, Jacek Kaczmarski].
Można się nie zgadzać, można kontestować, można polemizować, ale kurcze dostaję kurczy, myśl mi się kurczy. Mnie się to, mnie się to. to nie podoba! I ja się nie zgadz[g]am. Gdyby to jeszcze było marginalne zjawisko. I za taką jakość dostaje się pieniądze. I takie zachowania, wogle się upowszechniają. Cóż. :(. Od Sasanki do polanki!
Prometeusz pewnie jeszcze nie smętny, ale już smutny. I śmiech zasechł mu w nadwyrężonym gardle,zdechł[o] ech[o], ale by tak miernie nie zakończyć oto garść maści na zmarszczki:
OD SASA DO LASA mylnym jest sądzić, że powiedzenie to pochodzi od Sasów, czy nazwiska Stanisława Leszczyńskiego, tak wiem, wiem, tak drzewiej uczono! Może od początku, rozróżniamy dwa podobne powiedzenia, obok, tegoż, od którego zaczęłam,istnieje: jeden do sasa, drugi do lasa. Wiem, wiem, historia August: to II to III i rzeczony Stanisław, ale co gdy się tymże nie zadowolimy? W Przypowieściach polskich, autorstwa Salomona Rysińskiego (książki wydanej w 1618r!) możemy przeczytać: Jedno sa sa, drugie do lasa. Owo sa sa to nic innego jak sposób przywołania zwierząt gospodarskich (coś jak kici kici gdy wołamy przydomowego tygrysasa). Jeśli tak spojrzymy na to zdanie, to znaczenie diametralnie się zmienia. To nic innego jak stwierdzenie pewnego stanu rzeczy, a raczej posłuchu zwierząt, jedno grzecznie podąża za wydaną komendą, drugie hasa niezależnie i spieszy się niespiesznie… Tak więc należało by rozróżnić sa sa, od sasa, i nie powtarzać błędnie, powołując się na etymologię, którą nie istniała. Oczywiście, nie zmienia to faktu, że język jest tworem żywym, a raczej, żywym organizmem (co uparcie powtarzam) i w wyniku zaistniałych zmian, i kontekstu kulturowo, społeczno, politycznego sa sa uległo przeistoczeniu w Sasa, co nie zmienia faktu, że powoływanie się na konflikt polityczny jako powstanie wyżej wymienionego powiedzenia jest błędem. Chociaż wielu uchodzi on płazem… A właśnie jeśli już przy żabach jesteśmy…
[fragment programu: 50 Kabaretu OT.TO, Kabaret OT.TO, źródło nagrania].
można komuś, coś płazem puścić, albo coś komuś płazem może ujść, o chodzeniu już było [z serii: w[y]pisy dla osób wytrwałych], ale nie o żaby, nawet duże, nawet wielkie, nawet ropuchy tu chłodzi. Wiesz, co autor/ka powiedzenia miał/a na myśli? A no właśnie nie zażyłość z przyrodą. I inną brodą, brodzenie też nie było domeną, bredzenie tyż. Skacze tu o powierzchnie, ale nie akwenu, tylko płaską powierzchnię broni. (W takiej o[d]słonie powiedzenie się broni] tak, chodzi tu o narzędzie, za pomocą którego staczano pojedynki, i w wyniku których nie jedna szyja rozstawała się z głową. Takie oto płazy spotykamy na kartach XIX wiecznych ksiąg. Z jednej strony (i nie mam tu na myśli stronicy) płaz lub/i płaza służyła do pasowania chłopców na rycerzy, a z drugiej: do wymierzania kar/y. I nie znaczy to, że takie odpłacenie się nie bolało, ano bolało. I to znacznie, ale lepiej zyskać trochę sińców, niż rozstać się z życiem… Własnym. Doczesnym. Ale własnym. Nie dziwi, w tych okolicznościach przyrody, że płaz ma konotację z wyrazem płaski. I nie jest to omyłka. Tak więc płazem, mogło znaczyć (i znaczyło) płasko. Stąd mamy powiedzenie słać się płazem. Co znaczy, płaszczyć się. No tak, to zachowanie u ludzi, a co z żabami, dużymi żabami i innymi płozami? A no może tym razem zameldujmy się, znaczy, zatrzymajmy, przy pozie. Znaczy płozie. Tej u sań… Tak to jedno, ale jeśli chodzi o żaby, to one, przynajmniej drzewiej tak bywało, płazały i płozały, pełzać dopiero zaczęły dosyć niedawno na przełomach XIX i XX wieku… Wystarczy uchylić wieko, wytężyć wzrok by dowiedzieć się… Ale o tym, także już było. O zjawisku przejmowania znaczeń, tak by dane zjawisko (i jego nazwę) zneutralizować, pisałam dawniej wspominając o języku.
A co Ciebie drażni w języku? Polskim. Naszym? Albo: Co było dla Ciebie okryciem, wróć, odkryciem?
PS I.Od tego powinnam była zacząć. Tak tak podczytuje, i czasami trafiam na rzetelnie prowadzone blogi,żeby nie było i tutaj składam wielkie chapeau bas! I doceniam. Dzielenie się doświadczeniem, wiedzą, spostrzegam staranność i poświęcenie czasu i chęć uczenia się.I Dziękuję.
PSII. Wpis ukazuje się gdy leżę w łóżku i uskuteczniam moją zażyłość z przeziębieniem, dlatego na komentarze odpowiem w późniejszym terminie. Gdy zakończę ów romans, dziękuję za wyrozumiałość.
Mnie drażni stale powiększające się (mam nadzieję, że tylko pozornie powiększające się) grono osób, które o dwóch mężczyznach mówią „oboje”. To jest pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy, resztą staram się nie przejmować aż tak.
Zdrowia życzę 😀
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak to prawda. Oboje to fajne instrumenty, do wydobywanych za pomocą ich dźwięków stroi się orkiestrę, :D, a tak poważnie, czy też masz wrażenie, poziom wypowiadania się tragicznie się zaniża? Do tego wszędobylskie niechlujstwo…
Za życzenia dziękuję, tym razem trzeba było wytoczyć ciężką antymaterię (antybiotyk, leżenie w łożu boleści, itd). 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo się staram rąk nie załamywać, ale jak w jakimś programie rozrywkowym czy serialu trafię na bardziej ambitne słowo (chociażby „przedsięwziąć”) to się cieszę o wiele mocniej niż kiedyś.
Nie mówiąc już o tym, że od znajomych z roku często słyszę, że wybór uczelni technicznej zwalnia ich z poprawnego używania języka.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przedsięwziąć, jako słowo z mowy wysokiej, to już samo za siebie mówi. Nie mam telewizorni, ale od czasu do czasu (prawdę pisząc coraz to rzadziej) zdarza mi się słuchać radia, i tam sadzi się takie babole, że strach się bać, a przecież, przynajmniej ja byłam o tym przeświadczona, że praca w radio, nobilituje i stawia (wyższe) wymagania, a teraz… Cóż, niechlujstwo to mało powiedziane, ale mam wrażenie — nie wiem jak Ty? — że owa mowa, która daleka jest od poprawności gramatycznej i pewnej ogłady, jest przyczynkiem do chwalenia się swoim luzackim podejściem…
A no właśnie — ad vocem technicznego wykształcenia — jeśli taki egzemplarz człowieka potrafi się wypowiadać poprawnie, tylko, nie żeby zgrzeszył np. znajomością znaczenia słowa palimpsest, to już jest nobilitowany, taj jak posiadanie technicznego wykształcenia (w przypadku mężczyzn, bo w przypadku kobiet kwalifikacje mogą być podważane, jeszcze nie tak dawno, panowało przekonanie, że dziewczyna wybierając studia dotyczące nauk ścisłych, robi to po to, by znaleźć sobie męża, na szczęście, to powoli się zmienia). Co do zwalniania zaś, to tak samo widzę tę kwestię.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fakt, „przedsięwziąć” to ambitne słowo bardziej w scrablach nich gdziekolwiek indziej. Ale w telewizji częściej usłyszysz „jak każom, tak robie”…
Jak ktoś studiuje coś ścisłego i nie wie, czym jest palindrom czy pleonazm to nie czepiam się wcale. Ale jak nie używa przecinków albo zasad ortograficznych to trochę mi jednak smutno.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
O, kolejna irytująca rzecz mi się przypomniała: „idąc do szkoły, padał deszcz”. Nigdy nie sądziłam, że można takie zdania tworzyć, nie mając na myśli deszczu, który faktycznie udaje się do szkoły…
To rzeczywiście ciężkie działa zostały wytoczone. Mam nadzieję, że już lepiej jest?
PolubieniePolubienie
Kiedyś panowała moda na humor z zeszytów szkolnych (zbiorach złotych myśli uczniów) dosyć popularna praktyka…
PS. Przez chwilę myślałam,,że tak, ale trochę jednak jest bo siedzę i odpowiadam na Twój komentarz…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przytrafiło mi się kiedyś znaleźć błąd (właśnie związany z tymi nieszczęsnymi imiesłowami) w jednym z formularzy w polskim konsulacie w Dublinie. W sumie zabawna historia. Tu można poczytać: https://xpil.eu/imieslow/
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To jest sprawa dyskusyjna, a przynajmniej zależna od kontekstu, tak więc być może. Ciekawa sprawa, dawno, dawno temu, gdy świat wydawał mi się bardziej piękny i młody, dowiedziałam się od osoby, która ma wykształcenie techniczne co to jest palindrom. Co do zasad interpunkcji, mam wrażenie, że tych uczy się po macoszemu. Na marginesie, popatrz jakie normy w języku są niesprawiedliwe, i krzywdzące, wyrażenie: po macoszemu, a przecież macocha może/ i często jest/ dobra, sprawiedliwa etc…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeśli chodzi o interpunkcję, sama mam problem z bardziej skomplikowanymi wypowiedziami. I nie wiem do końca, czy u mnie w szkole ten temat pominięto w ogóle, czy już nie pamiętam, że mnie ktoś uczył, gdzie stawiać przecinki, średniki, myślniki.
Tak! „Po macoszemu”, „męska decyzja”, „na chłopski rozum”. Łatwo się te formy da przeoczyć, bo istnieją chyba od zawsze.
PolubieniePolubienie
Mam to samo wrażenie, zresztą ostatnio się zastanawiałam nad pisownią nie i doszłam do wniosku, że reguły gramatyczne trzeba co jakiś czas powtarzać.
Co do kwestii językowych, to przytoczone przez Ciebie przykłady są wyśmienite, co do istnienia od zawsze, to tutaj się nie zgodzę, bardzo obszernie o tym pisałam w artykułach dotyczących języka i do nich odsyłam jeśli chciałabyś wiedzieć więcej. Pozwól, że nie będę się powtarzać, co do macochy, to została ona wymyślona na potrzeby baśni, to znaczy, niestosownie było pisać źle o matkach (zwłaszcza, że kobiety należące do warstw wyższych, chłopki nie miały wyboru) zajmowały się wychowaniem dzieci, i ogólnie — ogniskiem domowym. Dlatego wymyślono macochę jako tą złą, o tym też piszę w jednym z pierwszych artykułów (tych dotyczących baśni i Braci Grimm, którzy nota bene nie napisali ani jednej z nich).
PolubieniePolubienie
A to chętnie przeczytam, w takim razie. O pochodzeniu wyrazów i wyrażeń pojęcie mam niewielkie, ale jak się natknę na jakiś artykuł (a natykam się rzadko, niestety) to zawsze chętnie czytam. 😀
Racja, nie wypada źle o matkach mówić, zwłaszcza, że każdy jakąś posiada i, przeważnie, ma do niej przynajmniej odrobinę ciepłych uczuć. A macochy dawniej występowały znacznie rzadziej, a jak występowały to i tak były w rodzinie najbardziej obce i nie trzeba było ich aż tak miłować.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To zapraszam do czytania, i nie ukrywam, że liczę na komentarz/ dyskusje. Macochy, występowały rzadziej, nie, przynajmniej nie w warstwach wyższych, ale przyznaję, że kiedyś też o tym byłam przeświadczona. Kwestia powtórnych i kolejnych małżeństw, zależała od warstwy społecznej, statusu ekonomicznego i tym podobnych czynników.
PolubieniePolubienie
No tak, jakoś tak bardziej myślałam o warstwach niższych. Chyba mi się opowiadanie bajek kojarzy z dziećmi w izbach bardziej niż z takimi w zamkach, pojęcia nie mam czemu.
Zdradzisz mi może gdzie szukać, pod jakim tagiem może? Ułatwi mi to trochę szperanie 🙂
PolubieniePolubienie
Z czytaniem to w izbach, raczej nie, bo rzadko, która chłopka, chłop potrafił czytać, ale na dworach, zbierano się hurmem od posługaczek (bo kobiety pełniły te funkcje) po zaproszonych gości i czytano.
Poleca się tag: O języku, zwłaszcza, wpis [82+2] Zapomniałam na śmierć, że treści spis jest rekonstruowany.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ot, ciekawostka z tym sasem… i wreszcie wszystko jasne:-)
Mnie drażni używanie slangu. Może i jest to dowód czyjejś naturalności, ale w przestrzeni publicznej (np. podczas wywiadów z gwiazdami) słowa takie jak rozkminiać, rewelka, wykon (w sensie wykonanie utworu), zajarzyć (zrozumieć)… gryzą mnie potwornie. I w polskiech filmach jest to samo… Serio tak wygląda mowa ulicy????? To ma być naturalne? Aż mi się oglądać nie chce i po prostu…. wymię… tfu! Poddaję się!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też się zdziwiłam, zwłaszcza, że na histerii, histeorii, znaczy historii uczyłam się inaczej. Może to slang zawodowy, a nie slang uliczny, wiesz takie hamerykańskie” bratanie”siostrzenie? się z widzem/ widzką… Wkurzające, no ale jak ktoś/ia idzie ślepo za wrzaskiem m(ł)ody(ch)… Mnie coraz bardziej brakuje mowy wysokiej, nie tylko w mediach…
PolubieniePolubienie
No, mie też wkarwia jak guwniaże nietylko używajom slangu, ale tesz nie umiom sie poprawnie wysłowić, c’nie? Poprostu gęsi a nie język, taka ich w tę i we w tę dyszlem ganiana mać.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja się ostatnio niemal potknęłam, kiedy pani recepcjonistka w swoją drogą renomowanym hotelu (albo i nie, tylko się gwiazdkami obwiesili) wskazując kierunek poinformowała „po lewo”. Uhm? To ja zawsze byłam przekonana, że „po lewej” w domyśle stronie…
Vlogi jak vlogi, ale jak słyszę kwiatki polskiej mowy w telewizji/radiu to już mi naprawdę przykro. pamiętam jak Grzegorz Miecugow opowiadał, że był ostatnim pokoleniem, które trafiając do mediów publicznych/prywatnych musiał zdać egzamin z języka polskiego (słownictwo, dykcja, konstrukcje gramatyczne) – ach, jak mi tego brak!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Fatalne Skutki Lektur, tak oczywiście nie miałam na myśli tylko tych, co prowadzą bloga. Ostatnio także się zastanawiałam ostatnio: skąd się wzięło: „po lewo”. Słychać, że dziennikarze się nie kształcą w języku, ale ludzie nie związani z mediami także, chociaż jeśli ktoś prowadzi blog, to oczywiście związane jest z poprawnością i świadomością językową.
Chociaż, kogo nie dotyczy język?
PolubieniePolubienie
Moimi ulubionymi źródłami zarówno poprawności językowej jak też natchnienia słowotwórczego są:
1. „Cyberiada” Lema
2. Blog „Językowe dylematy” Pawła Pomianka
3. Słownik sjp.pl (do gier słownych) – a w nim słówka takie jak „śakti”, „yggdrasill”, „lekaż” czy „śilpaśastra”, doskonałe do łapania leszczy na punkty w Literaki 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mnie drażni niejeden błędnie napisany wyraz. Np. to, co powinno być pisane jako jeden wyraz, często widzę pisane, jako dwa wyrazy: nie określony, nie odłączny. Ale nie tylko drażni. Niejeden raz bawi: z kąd? O kropki! 😀 👿 😀 A z tąd!
PolubieniePolubione przez 1 osoba