[25+3].[239+4] .Tylko cykady brzmią jak dawniej. Podobno w ich muzyce słychać głosy zmarłych**

Połknięty papierek zatrzymuje się w przełyku gdzieś w okolicy serca. Namaka śliną. Czarny, specjalnie przygotowany atrament, powoli się rozpływa i litery tracą swą postać. W ciele człowieka słowo pęka na dwoje, na substancje i na istotę. Gdy ta pierwsza znika, druga pozostając bez kształtu, daje się wchłonąć tkankom ciała, jako że istota nieustannie poszukuje materialnego odnośnika: nawet jeśli ma się to stać przyczyną wielu nieszczęść.

[Zupełnie nie wiem dlaczego na myśl przyszedł mi ten właśnie cytat,bo przecież książka, o której będę pisać,to nie ta, z której on pochodzi. Księgi Jakubowe. Wielka podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych. Olga Tokarczuk, Wydawnictwo Literackie, Kraków,2014, s.15].

◊◊◊◊ ◊ ◊◊◊ ◊ ◊◊◊◊

Do nawiązania dialogu z treścią tej książki zachęcił mnie jej podtytuł (jak również okładka, tak, tak).. Potem zaczęłam gdzieś mieć ów tytuł z tyłu głowy, (mogą być mięśnie podpotyliczne) i natykałam się na recenzję. To tu, to tam. Okazało się, że nie jest to  taka opowieść, o której myślałam. Co nie przeszkodzi mi w napisaniu kilku spostrzeżeń.  Na marginesach. Niekoniecznie książki, ale przebywania z lekturą. Chociaż nie nęci mnie pisanie o każdej przeczytanej pozycji, a to miejsce, w którym właśnie jesteś, nie jest blogiem recenzenckim. To.Po pierwsze,miejsce. Miejsce konsumpcji treści: Ganbare!, pociągi, dalekobieżne. bierze mnie treść, i cóż tu daleko nieść, i kryć, że akurat mam pociąg, do lektury w ciągach natury nie geometrycznych, miejscowościach niestatycznych i niestety, nie statystycznych. Także w takich dekoracjach, i relacjach,i akcjach… Dygresji dosyć. Syć się treścią syć.

Okładka: minimalistyczna. Klimatyczna. Co prawda mówi się nie oceniaj książki po kładce, znaczy o! Właśnie. Pisałam, że przysłowia nie są mądrością narodów, bliżej im do ości. Uff. Oceniać okładki, a i owszem, nawet skład tekstu. Tu i tam, marginesy, paginacje,sposób łamania,ale nie pomijać w tym wszystkim treści. Co do innych aspektów edytorskich, nic nie powiem, gdyż obcowałam elektronicznie. Miałam oczekiwania wobec treści, i tylko tyle, że się zmieści, aliści, mniej się ziści.

[Lisa Gerrard — o której już pisałam, i to w jednym z pierwszych artykułów na blogu, ale kto zagląda/i czyta/ , archi_valium? źródło nagrania, album Samsara].

Reportaż. Gatunek który nie wyszedł z mody. Choć wszedł już jakiś czas temu, i po historii literatur[y] i i innych tur spaceruje sobie swobodnie. A zważywszy na to, że autorka Czarnobylskiej modlitwy została odznaczona Nagrodą Nobla, to i wrzaski  akurat tej mody nie przeminą szybko. Przynajmniej nie z tym wiatrem.  Chociaż obserwując dzieje w histerii literatury to można powiedzieć, a nawet śmiało napisać, że pewne trendy pojawiają się cyklicznie, np melancholija, albo, właśnie upodobanie do form sprawozdawczych. Gresji i dy dosyć.

Jest wiele oczekiwań względem podejmowania i realizacji ról społecznych.  Na przykład: Matki. Matki Polki. Któż nie ma skojarzeń względem takiego sformułowania? A no właśnie! Osoby z niepełnosprawnością. Intelektualną. Sensoryczną. Motoryczną. O sprzężonym charakterze, albo i nie. Przetoczyła się dyskusja (w krajach wysokorozwiniętych) o modelach niepełnej sprawności, wraz z wynalezieniem roli osoby chorej zdjęto z człowieka, w którego doświadczeniem jest niepełnosprawność pewne obowiązki (np. pracy zawodowej, założenie rodziny czy inne oczekiwania) a nałożono inne (bycie dzielnym, dzielną, usprawnianie się etc*).  To pierwsza grupa skojarzeń. Można napisać wiele, podając kłady i przy, z różnych beczek. Nie tylko czerpiąc z tej w której spędzić żywot miał Diogenes co nie z jednej jadł synkopy. :). Διογένης της Σινώπης Diogenes tes Sinopes czy tak: jakoś, a nie inaczej.

Drugą jest tożsamość społeczna a różnice kulturowe. Tak w rozumieniu ja niezależnego i ja współzależnego. I ta druga częściej stosowana jest do opisu osób z kręgu Azji Wschodniej. A tym samym odniesieniu się do dziedzictwa konfucjańskiego. Rozłożenie, położenie,  akcentu na inne osoby, a nie (jak to ma miejsce w ja niezależnym) na własną wyjątkowość/ indywidualność, uzdolnienia etc.  Tutaj także wpierane będzie poszukiwanie podobieństw, budowanie na nich. To tyle wstępu. Moim zdaniem koniecznego przy czytaniu i rozumieniu. Mając tę wiedzę, której tu nie zamierzam przytaczać (bo nie o tym zamierzałam pisać) zasiadłam do zaprzyjaźnienia się z rachityczną raczej książeczką autorstwa Katarzyny Boni, a zaczyna się ona tak:

[Ganbare! Warsztaty umierania, Katatrzyna Boni, Wydawnictwo Agora SA. Warszawa 2016r źródło zdjęcia].
[Ganbare! Warsztaty umierania, Katatrzyna Boni, Wydawnictwo Agora SA. Warszawa 2016r źródło zdjęcia].

Ganbare! Tohoku!

Granica pomiędzy tym, kiedy potrzebujesz zachęty, a tym, kiedy potrzebujesz pomocy, jest bardzo cieńka. Japończyk powiedziałby Giri giri.

Czasem Ganbare! zmotywuje Cię do działania. Czasem, gdy słyszysz ganbare!, czujesz się bardzo samotnie.

[Ganbare! Warsztaty  umierania, Katarzyna Boni, Warszwa, Agora SA, 2016 s. 8].

Ambiwalencja, ten stan towarzyszył mi przy czytaniu tej książki. Nie ukrywam, że apatyt mój rósł w miarę oczekiwania, na przeczytanie. Bo w bibliotekach tej pozycji nie było (a jak już miała się pojawić, to niczym cień Minotaura, niby ktoś wiedział, nawet widział, i nawet pokonał… Ale to dawno, i podobnież Mitologia…). Nie miałam świadomości, że to cykl reportaży. Tak, mimo nie cichych nawoływań, i nagabywań i innych bywań mody i wychylanie z każdej półki, półeczki właśnie ten gatunek literacki, mam przesyt, chociaż z rzadka sięgam (czego przykładem może być wspomnienie o książce autorstwa Pawła Smoleńskiego.  [Irak. Piekło w raju]). Bardzo krótkie, lakoniczne, tury miniatur. Forma przemyślana. Bardziej. Znaczy mniej, ale też owo ujęcie w tę właśnie formę odwołuje się do kultury japońskiej, ponieważ opowieści nie mają jednego wzorca nie zostaje owa przerysowana. To niewątpliwie jedna z mocnych cech tej pozycji  . Polka,ale łatwo pójść w zaułek stereotypizacji Japończyków i Japonek. Dzielnego, karnego, zdyscyplinowanego narodu. I otóż. Nie. Na szczęście i wielość nieszczęść, nie.

Mam pewien może nie kłopot z tą pozycją, bo przecież nie muszę niczego rozwiązywać, nie dyskomfort, i nie konkretnie z tą pozycją, ale z kulturą pisania, i nie wiem w jaki sposób ugryźć, albo chociaż tyknąć tę kwestię by zostać zrozumianą, zgodnie z moimi intencjami. Chociaż Katarzyna Boni wykazuje się dozą empatii, gdzieś w potylicy mam niezgodę na to, by pisać o tragediach, sobie po prostu przyjechać, napisać, dotknąć i wyjechać. Nie jest to uwaga ad personam, nie chcę też zamykać moich intuicji w pudełku z etykietką: Przyjechała, zebrała materiał, wyjechała. Wydała i tyle. Nie. To nie o to chodzi. Po pierwsze, czytanie jak i pisanie o dalekich, nieznanych, czy bliskich, jest potrzebne. Zwłaszcza, jeśli robi się to  talentem, a tak jest niewątpliwie w tym przypadku, lecz mnie osobiście czegoś brakuje, jakoby to, co dostałam było ważnym, ale puzzlem, jakbym domagała się części drugiej, tym razem napisanej przez autochtonki i autochtonów.  Chciałabym, więcej, bardziej, z różnych stron, zwłaszcza z tej, która rzuca snop[ek] światłta na przepracowanie (albo i nie) traumy. Chociażby z tej. Jeśli zamierzeniem Autorki było wzbudzenie pragnienia, albo lepiej, głodu, intelektualnego to niewątlenie się jej to udało. Na całe szczęście.  Podobnież było wiele recenzji Ganbare!, ale ja chciałam dodać coś o czym nie było, o przygotowaniu się do przeczytania takich, jak ta pozycji (nie chodzi o podjęcie studiów humanistycznych, zamknięcie się w monastyrze, albo posty), o świadomość pewnych perspektyw, tak jak te, kulturowe,od tego zaczęłyśmy i zaczęliśmy.

Druga  kwestia: by była bardziej czytelną, posłużę się przykładem.

Pojawiały mi się pytania, (nie) całkiem poboczne w trakcie czytania. Choć występują w liczbie jak najbardziej mnogiej, to przytoczę jeden, najbardziej pojedynczy, ot, takie czy Pan Żaba, czyli jeden z interlokutorów wie, że został tak nazwany przez Autorkę? A jeśli tak, a jeśli nie, to co to znaczy? Wedle jakiego klucza dobierani są rozmówcy i rozmówczynie? Czy nadaje się im etykietki? Co jeśli tak, a co jeśli nie? Jak to osoby biorące udział w dyskusji, i czy to właściwie jest jeszcze dyskusja? Jeśli jest granica, to którędy ona przebiega? Czy można skatalogować spektrum ludzkich odczuć i reakcji w celu napisania książki? Nie wiem, czy to był zabieg celowo zastosowany przez Autorkę, niemniej warto sięgnąć po tę pozycję r ó w n i e ż dlatego (choć n i e  tylko) po to by zadać sobie t a k i e, być może nie oczywiste, i nie często podnoszone,  pytania, i obudzić właśnie takie wątpliwości. Spojrzeć nieco z  innej, strony, przespacerować się mniej uczęszczanymi ścieżkami, chociaż trudnymi, i mniej obleganymi, to wartymi, by nimi kroczyć.  W życiu ważne są objazdy. Zajrzenie pod podszewki. Zadawanie pytań. Piszę to w tym aspekcie.

Czy książkę polecam?

Nie jest to pozycja obowiązkowa, ale dla mnie osobiście przykuwająca uwagę, ze względu na owe pytania (nie) całkiem poboczne.  Myślę, a to czasem mi się zdarza, i nie jest to czas przeszły. Przynajmniej nie tylko taki 🙂 że to nie jest wada tej pozycji. Na pewno przejrzę, a nie tylko przejrzę, co jeszcze (i jak- oczywiście) napisze Katarzyna Boni.

◊◊◊◊ ◊ ◊◊◊ ◊ ◊◊◊◊

Przychodzimy, odchodzimy… Piwnica pod Baranami [O której też już było] Jęczmyk/ Konieczny.

◊◊◊◊ ◊ ◊◊◊ ◊ ◊◊◊◊

*Oczywiście nikt nie przeczy, że rehabilitacja to także proces, czy świadczenia, które powinny być sprofilowane odpowiednio i dostępne dla każdej osoby, bez względu na jej status socjoekonomiczny i inne przesłanki. To tylko jeden z przykładów.

**Tytuł to cytat z książki, s. 12.

4 myśli na temat “[25+3].[239+4] .Tylko cykady brzmią jak dawniej. Podobno w ich muzyce słychać głosy zmarłych**

    1. Dlatego jest tytułowe. Jeśli zdecydujesz się sięgnąć po książkę, to takich zdań tam jest więcej. Poza tym zwróć uwagę na formę i sposób ułożenia tekstów.

      Polubienie

        1. Jest,forma książki zasługuje na pochwałę gdyż opowiadania, choć dotyczą jednego tematu, są różnie ujęte- ale tak spięte, że kojarzą się z Japonią. Przywodzą na myśl haiku, albo mitologię tego kraju.

          Polubione przez 1 osoba

Zapraszam do dyskusji :):

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s