51.Albo jest sztuka, albo jest szum.

Najlepiej smakuje muzyka przyłapana na wrzącym uczynku. Najprościej to uczynić zażywając koncertów. Zdobywczynie dźwięków jest zajęciem wysmakowanym i wymyka się kategoriom zwłaszcza gdy uczestniczy się w dezynwolturze osób, które doskonale znają się na tym co robią przynosi im nie tylko środki utrzymania ale przede wszystkim radość wspólnego przeżywania dźwięków. Dzisiaj będzie I rozrywkowo i rozrywkowo. I energetycznie. 🙂

O Renacie Przemyk w mediach masowego rażenia nie często, ale jednak, się mówi. Ba, Odjazd był na szczycie Listy Przebojów Trójki. Koncerty w Studio im Agnieszki Osieckiej cieszą się niebywałą popularnością, dostać bilet graniczy z cudem.   Małe studio z wielkimi możliwościami, (zwłaszcza po liftingu).

Renata Przemyk jeśli chodzi o egzemplarze sprzedanych płyt, bije na partyturę nie jedną osobę zajmującą się muzyką, zważywszy na uskutecznianą (nie)obecność to tu to tam zadziwia, jeśli chodzi o talent, i moc fanowskiego zaangażowania nie dziwi nic.

W Trójce wystąpiła tuż przed planowanym końcem świata, tj 2012 roku. Z zespołem w składzie:

  • Maciej Inglot— akordeon;
  • Błażej Chororowski—gitara basowa, instrumenty klawiszowe;
  • Krzysztof Pająk —instrumenty klawiszowe, programowanie;
  • Tomasz Dominik— bębny;
  • Maciej Mąka— gitary;
  • Janusz Baka— konsoleta;

A wyglądało to tak:

Utwór Zero z warszawskiego koncertu. Renata Przemyk w Trójce odbył się 26.02.2012 roku. Płyta Renata Przemyk w Trójce, wydana w 2013 roku przez Polskie Radio SA.

Ćwiczenie wspólnej radości w Studio im Agnieszki Osieckiej i rejestracja tegoż zamieszania jest na najwyższym z możliwych poziomów.  Świetnie, że ukazała się płyta, chociaż żaden srebrny krążek nie odda atmosfery koncertu. Można  próbować ujarzmić chwilę. Liryzm ma tu swoją siłę. Materiał zamieszczony na płycie dowodzi, że można z powodzeniem połączyć ogień i wodę, nie tylko siłę oblec w słabość, ale i połączyć brzmienie żywych instrumentów i elektroniki. O czym nie trzeba ani pisać, ani przekonywać. Tylko słuchać.Teksty, których większość napisała Anna Saraniecka,  przez wiele lat była  managerką Artystki.

Jak można zamknąć w jednym poście ćwierćwiecze działalności? „Albo jest sztuka, albo jest szum”, mówi artystka. Chociaż cóż znam takie osoby z nurtu chociażby  muzyki klasycznej, którzy łączyli  u m i e j ę t n i e jedno z drugim. Tylko my transponujemy dzisiejsze postrzeganie świata i traktujemy muzykę klasyczną i jej twórców (twórczynie) poważnie śmiertelnie. Nie tylko dlatego, że niektórzy (czyli nie wszyscy) dawno bądź nie, rozstali się z życiem własnym.

Z drogą, którą przeszła Renata Przemyk poczynając od występu w Jarocinie (wystąpiła na zaproszenie zespołu Armia w 1989 roku) aż po dziś można prześledzić zapoznając się z materiałem na płytach. A więc tańczmy Ten taniec. Wszystko co napisałam ociera się o banał. Tak więc kończę. Bo jeśli tak ma być. To lepiej pomilczeć, posłuchać. Powrócić do słów.Z mocą. Za dnia i nocą. Energia i siła głosu biją, tętnią i są obecne na płytach. Jak zawsze publiczność zgromadzona w trójkowym studiu żywo reaguje współpracując z artystami i artystkami, ma się niepomierne wrażenie, że jest kolejnym członkinią zespołu. I dlatego warto tam być. Jeśli nie przed sceną to przed radioodbiornikiem.

***

Zastanawia mnie to poważne traktowanie muzyki klasycznej. Przecież ona drzewiej służyła r o z r y w c e.  Z a b a w i e, czyli co kwestia ludyczna była górą. Zwłaszcza, że twórcy wplatali takowe motywy w partytury, dzisiaj możemy wszystkich nie potrafić odczytać, nie znać, co nie zmienia faktu, że one tam są.  Ale przecież chęć folgowania sobie i zażycia rozrywki  jest obecny, melduje się na każde wezwanie. Tak zmieniło się postrzeganie czasu wolnego, wpłynęły na to rewokuje przemysłowe, postęp techniki, skrócenie czasu pracy, wypracowanie praw człowieka,  oczywiście, ale proszę nie traktujmy muzyki klasycznej śmiertelnie poważnie.

II Koncert fortepianowy B-dur op. 83 Johannesa Brahmsa,to chyba jeden z tych najczęściej granych i rejestrowanych. A gdy chodzi o wiek XIX to chyba dzierży laur pierwszeństwa. Co mnie niepomiernie dziwi. Co prawda gdy  kompozytor (bo kto inny?) go stworzył napisał do przyjaciół, że właśnie skończył taki, krótki utwór… No, nie wiadomo, czy to żart, czy to kokieteria, czy dystans do siebie. Utwór… Ba, potwór z ludzką partyturą? O skomplikowaniu może zaświadczać fakt, że nie mają go w repertuarze nie doświadczeni pianiści i pianistki bo przy swojej lekkości jeśli chodzi o (wy)słuchanie jest śmiertelnie trudnym do wykonania, tak z poziomu orkiestry jak z fortepianu. Warto zauważyć, że i jedno i drugie jest traktowane na równi. Fortepian nie wybija się na plan pierwszy, jak to często bywa przy koncertach, a rola orkiestry nie sprowadza się tylko i wyłącznie do odpowiedzi. Oczywiście są partie np rogu, czy altówki, które odpowiadają partiom wygrywanym przez pianist(k)ę, ale jeśli spojrzymy holistycznie jest to u_twór nie zwykły. Brahms zamknął w mim dwie dekady swojego życia. Mistrzowsko zawładnął fakturą. Wymaga tak od orkiestry jak od osoby zasiadającej do fortepianu. Wirtuozeria i niebywała sprawności techniczna, także jeśli chodzi o jednoczesność wykonania. i także dlatego jest tak bardzo wymagający do tego trzeba uwydatnić brzmienie. Liczba zadań i wymagań na jedną parę rąk pianisty jest przerażająco długa. Dlatego też nikt, kto nie jest sprawny nie bierze się za wykonanie i utrwalanie na płytach. Żaden utwór XIX nie ma tak pokaźnej dyskografii i jeszcze nie jest nagrywany po kilka razy przez jednego wykonawcę, (wykonawczynię).  Nikomu nie zostanie to zaproponowane  jeśli zaczyna swoją sceniczną karierę nie tylko trzeba umieć współpracować z orkiestrą, ale także umieć skupić się na solowym wykonaniu a partytura jest zawiła.  Nic dziwnego skoro spojrzymy na to z perspektywy zawarcia wcześniejszych zawodowych  doświadczeń kompozytora,Dlatego nazywamy muzykę klasyczną poważną? Bo ją trzeba zrozumieć, pojąć, zachwycić się. Do tego wspomniany sposób postrzegania  i spożywania czasu wolnego nam się zmienił. Nie kryjmy ma to swoje konsekwencje w sposobie uprawiania sztuki. Chociaż pewnie Johannes by miał na podorędziu inne wytłumaczenie, ale za to (z)cięte bowiem słynął nie tylko z brody, ale również z riposty:

Wiadomo, że zachorował (w ostatnim okresie życia chudł na potęgę)  został skierowany do prewentorium. Gdzie go badano, raczono wszelkimi miksturami. W dniu wyjazdu medyk pyta:
— Jak się pan czuje? Niczego panu nie brak?
— Dziękuję bardzo. Wszystkie dolegliwości, jakie przywiozłem  zabieram z sobą.

Nie sposób zamknąć opowiadania o II Koncercie w tak krótkich słowach… Zużyję trochę czcionki, napiszę bowiem jeszcze o osobie kompozytora bo to postać nietuzinkowa. Nie tylko jeśli chodzi o sposób zachowania i odpowiadania, komponowania, ale bycia. Bycia to tu, to tam. A bywał nie tylko na przyjęciach podobno podczas jednego z nich wychodząc miał powiedzieć: „Jeśli kogoś pominąłem, nie obrażając go, to serdecznie przepraszam”, ale i na uniwersytetach. Dobrze, krzywdzącym było by nie wspomnieć, że miał także dystans do własnej osoby i z siebie samego też żartował. A co do uniwersytetów, warto na zakończenie wspomnieć, że został uhonorowany tytułem  doktora honoris causa nadał mu go  Uniwersytet W r o c ł a w s k iZa mistrzostwo w sztuce kontrapunktu. No cóż można i tak. Po odbiór odznaczenia nie przyjechał. Ale przysłał kartę z podziękowaniami, a potem skomponował dla wrocławskiej uczelni Uwerturę akademicką op. 80. Brodacz z fantazją, finezją, w oczach niektórych potrafiący uraczyć nie tylko muzyką, ale i ripostą, w oczach drugich niezwykle skromny człowiek.

***

Co wybierzemy, ale po co wybierać jak można posłuchać i Johannesa i Renaty. Może nie naprzemiennie, ale jednak nie musimy skupiać się na tym o ile oktaw lewa i prawa ręka we wspomnianym koncercie skacze i w jaki sposób to się zmienia. Warto odkurzyć owe wie płyty. Nie trzeba ograniczać się do słuchania jednego nurtu, a obstaje przy twierdzeniu, którego nie trzeba podpierać, że nie jest to możliwe. Można odciąć się od wszelkich źródeł masowego wrażenia pod postacią mediów, ale chodzi o to, a czasami biega i spaceruje, że w pewnym momencie Muzyka sama nas prowadzi, bynajmniej nie na manowce. A jeśli już, to w ramach rozrywki… Urozmaicenia i zobaczenia, zakosztowania co nam smakuje i nie szkodzi. Dlaczego taki dobór płyt? Nie wiem, zupełnie na nie chybił, bo trafił.

8 myśli na temat “51.Albo jest sztuka, albo jest szum.

Zapraszam do dyskusji :):

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s